dobra, to sprawa wygląda tak, miałem kosę NEX 800B czy jakiś inny castramowy MAX. C⁎⁎j wie, żyłka topiła się, głowica nie podaje żyłki albo podaje za dużo, metalowa tarcza ledwo radzi sobie z cięciem chwastów. Procedura startu jest jak w wahadłowcu. Na 3 użycia coś się zjebało za każdym razem. Pierwszy raz procedura startu nie chciała jej odpalić, w sensie nie sądziłem że musi z 15 minut chodzić żeby się nagrzać na półsprzęgle bo inaczej gaśnie przy dogazowaniu. Drugi raz ujebała się linka od rozrusznika. Okazało się że sprężyna puściła w środku i dlatego fabrycznie ciężko odpalało, naprawiłem, zategowałem, chodzi.
Teraz hit, trzecie koszenie, pękło łączenie wałka na środku. Trzecie użycie i się rozjebała. I się pytam czy ja mam rozum i godność kupować kosę spalinową za 700 zł. Jebane gówno chińskie zmontowane pod radomiem. Trzy użycia w rok i zajechana jak 30 letnie BMW przez sebiksa. Mogę złapać na trytytki i taśmę ale kurde trochę niepewnie tak latać z tym.
Czy może ktoś polecić alternatywę? Wymienił bym w tym wałek ale boje się że w myśl zasady - ostatnia nie spierdolna rzecz się spierdoli teraz pójdzie coś ze strefy silnika. Mam baterie od boscha i ryobi (18v) ale chętnie kupię coś mocniejszego - rozważam dewalta albo makitę. Potrzebuje coś co opierdoli chwasty na drodze wjazdowej, kosiarka będzie ale odpada bo jest to na górce i musi być coś co przyjmie i żyłkę i twarde ostrze.
Tylko proszę z doświadczeniem własnym.
#kosa #podkaszarka #trawnik #pytaniedoeksperta
