Czytam sobie wczorajszy wątek i widzę, że nieśmiertelny atak chochołem "ja wolę ch⁎⁎⁎wy i niewydolny NFZ, który gwarantuje mi że w przypadku późno wykrytego raka terapia zacznie się najwcześniej za dwa lata kiedy już nic nie da się zrobić (o ie w ogóle dożyję), niż zbankrutować w USA [tutaj wstaw sugestie, że powodem drożyzny jest tam brak składek a nie inne czynniki bo to pasuje autorowi] ale mieć wyciętego guza" ma się wciąż dobrze.
Poziom w sumie ten sam co "walka z inflacją" przez bojkotowanie sklepów, restauracji i stacji paliw zamiast domagania się od rządu zaprzestania pompowania podaży waluty. "No bo przecież to sprzedawcy/masoneria/[wstaw nielubianą grupę społeczną] regularnie zawiązują zbiorowe spiski przeciwko szarym ludziom by ich skubać, ceny przecież nie mogą rosnąć bo w obiegu jest coraz więcej waluty. To przecież nie może być prawdą, że im więcej czegoś jest dostępnego tym mniejsza jest wartość jednostkowa tego czegoś. To przecież wbrew rachunkowi dzielenia, wiem bo miałem zawszę tróję z matmy!!!!!".
#polityka #ekonomia #ekonomicznyanalfabetyzm