CV (CXL) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto
Mała korekta licznika, bo okazuje się, że gdzieś zjadłem jeden dzień w codziennym dodawaniu i czternaście w całościowym.
Wczoraj sobie potwierdziłem, że osiągnąłem to, co chciałem we wspinaniu. Czyli od tej pory mogę rozdać szpej, a linę rozpruć i zrobić z niej sznurki na pranie.
Ale po kolei, cofnijmy się kilka-kilkanaście lat. Gdy drżałem na moich pierwszych prowadzonych V+ i wędkowałem szóstki, a czasem nawet szóstki z plusem, wrażenie na mnie robili ludzie, którzy przychodzili sobie i rozgrzewali się na drogach, na których ja wchodziłem na wędkę, albo które (później) prowadziłem z duszą na ramieniu. A potem po prostu bez wysiłku wchodzili sobie na 6b i 6c tak o, w ciągu, bez wyraźnego wysiłku, ot tak swobodnie.
Nadal jeden z (mocno przewieszonych) fragmentów "mojej" ścianki nadal powoduje we mnie radość gdy wchodzę tam nawet po czymś łatwym - ze względu na moje początki, kiedy to "tam" wchodzili tylko ci lepiej wytrenowani.
No i wczoraj był ten dzień.
Przyszedłem sobie i swobodnie (trochę przypadkiem, bo zajęli mi miejsca, gdzie zwykle się rozgrzewam) zrobiłem sobie rozgrzewkę na przewieszonym fragmencie, na "jakimś" 6a. (Kurczę, w ogóle myśl, że będę się rozgrzewał na szóstce kiedyś była nie do pomyślenia). A potem, po rozgrzewce na 6a i 6a+ zrobiłem sobie tak o, bez zadyszki, 6b, a chwilę potem z lekko mniejszym luzem, ale nadal swobodnie, zrobiłem 6c/+.
Potem spadłem kilka razy z 6c+ w innym miejscu, ale to już był trochę koniec paliwa z jednej, a wytłuszczone chwyty z drugiej strony, jest to do zrobienia, satysfakcji mi nie odbierze (w końcu wspinanie to 10% sukcesu w formie wpinania się do łańcucha i 90% sukcesu w formie spadania). Na koniec dobiłem ręce obwodem i akurat skończył się dzień.
Wracając do zdania ze wstępu: zostało mi jeszcze kilka wspinaczkowych celów, czucie się swobodnie na ściance jest przyjemnym przystankiem po drodze. Może je (cele) zrealizuję, bo na razie idzie w tę stronę, a może z czasem zmienię zainteresowanie, któż to wie? Osiągnięcia są najbardziej satysfakcjonujące, gdy wpadają przy okazji, a celem jest sam proces, inaczej skupieni na tym, kiedy i gdzie dotrzemy, przegapiamy całą drogę pomiędzy.
