And it's hard to hold a candle
in the cold November rain
Ganzenrołzesy miały rację pisząc ten tekst. Faktycznie: łatwo nie jest. Nastąpiło chyba jednak jakieś jesienne przesilenie, bo, po wczorajszym wierszu, zapowiada się coś jakby na tryptyk?
No chyba że jutro rano obudzę się z tego pięknego snu i jednak będzie środa:
***
Księżyc miast słońca jeszcze przyświecał
gdy kwadrans po piątej się z łóżka zwlekłem.
Do pracy poszedłem, pracuję przy piecach.
Nic więc dziwnego, że praca mi piekłem.
Ale, niestety, jestem już duży.
Co na tym polega, że zrywam się rano
i klnę na świat cały (w tym i na budzik)
za każdą minutę snu mi zabraną.
A później sobie rysuję te piece,
choć się myślami gdzie indziej szwendam
aż trzecia wybija – do domu lecę!
I właśnie wtedy spojrzałem w kalendarz.
Jak ewangelia! Dobra nowina
spłynęła na mnie z naściennych kartek!
Powtórzyć muszę, bo nie wytrzymam:
dziś nie jest wtorek. Ale już czwartek!
***
#zafirewallem
#wolnewiersze
