64 + 1 = 65
Tytuł: Shane/Jeździec znikąd
Rok produkcji: 1953
Kategoria: western
Reżyseria: George Stevens
Czas trwania: 118 min
Ocena: 9/10
Dostępny w SkyShowtime, cda
#filmmeter #filmy
Film Shane, znany w Polsce też jako Jeździec znikąd to staroszkolny western z lat 50-tych. Realizacyjnie mocno się już zestarzał, jednak lubię stare filmy za te ich toporność, gdzie bohater może poślizgnąć się na błocie, jak w prawdziwym życiu nie wszystko jest idealne.
Fabularnie jest może naiwny, ale był to jeden z pierwszych filmów z motywem samotnego jeźdźca przybywającego do mieściny i ratującego mieszkańców przed opresją z łap bandytów, później świetnie rozwinięty w filmach z Clintem Eastwoodem czy Johnem Waynem.
Podobał mi się motyw zastraszanych wieśniaków i ich nieugietość w obronie własnych domów, nie byli to tylko statyści, których miał uratować główny bohater.
Doskonała jest także scena końcowa, której dialog wklejam poniżej. Tak czy inaczej kawał świetnego kina.
Shane: I gotta be going on.
Joey: Why, Shane?
Shane: A man has to be what he is, Joey. Can't break the mould. I tried it and it didn't work for me.
Joey: We want you, Shane.
Shane: Joey, there's no living with... with a killing. There's no going back from one. Right or wrong, it's a brand. A brand sticks. There's no going back. Now you run on home to your mother, and tell her... tell her everything's all right. And there aren't any more guns in the valley.
Joey: Shane...
