56+1=57
Tytuł: Dragon Age: The Veilguard
Developer: BioWare
Wydawca: EA
Rok wydania: 2024
Gatunek: aRPG
Użyta platforma: PS5
Ocena: 7/10
Czas gry: ~140h
Po ograniu Robocopa w marcu, chciałem dla odmiany ograć jakiegoś fantasy RPG, jako że na baldura wciąż mi szkoda siana, padło na grę która była w PSPlus, a jest to w miarę świeżynka - najnowszy Dragon Age.
Chyba jeszcze nie odpalałem gry z myślą, że jest to gniot, indoktrynacja woke i ogólnie coś nie wartego splunięcia, ale jako, że 'za darmo' to uznałem, że warto zobaczyć.
Oczywiście co do całej ideologii to na razie napiszę tyle - jest, ale więcej później
Zacznę od plusów, a plus jest chyba w gruncie rzeczy jeden i to gigantyczny - rozgrywka. Siekanie przeciwników jest po prostu super. Ciekawy sposób rozwoju postaci, w każdej chwili możesz zrestartować całe drzewko umiejętności i zamiast na przykład okładać pomioty 2 ręcznym mieczem, robisz z siebie wojownika rzucającego tarczą i trzymającego się na dystans. Brakuje jedynie możliwości zmiany klasy.
Każda klasa ma 3 specjalizacje, które diametralnie zmieniają sposób rozgrywki. Sprzęt zbierany w trakcie gry daje różnorakie benefity, niektóre dość unikalne, odbierające inne korzyści w zamian za coś niezwykłego, co jeszcze bardziej pozwala urozmaicać swój styl. Co ciekawe, w grze nie można sprzedać sprzętu użytkowego, więc na pewnym etapie możesz mieć przy sobie na przykład 20 różnych pancerzy - na początku miałem to za ogromny minus i marnowanie potencjalnego piniondza, ale w trakcie rozgrywki znajdujemy ulepszenia do ekwipunku(część losowo, część kupujemy u handlarzy) co wpływa na aktywację jakiegoś benefitu, który z kolei może skłonić do przemodelowania całej postaci i użycia sprzętu skazanego wcześniej na sprzedaż.
Z odblokowanych umiejętności musimy wybrać tylko 3 używane + umiejętność ostateczna ze specjalizacji(zastępuje ona standardową umiejętność klasy) + umiejętność na magicznym nożyku - w sumie mamy 5 aktywowanych mocy. W większości misji obok nas chodzi 2 przydupasów, oni mają po 3 umiejętności do wyboru i skromniejsze drzewko rozwoju. W porównaniu do poprzednich części gry, mamy stosunkowo okrojoną kontrolę nad pomocnikami, możemy kazać atakować dany cel i raz za czas użyć którejś umiejętności(na wyższym poziomie to zazwyczaj tylko leczenie). Pomocnicy są nieśmiertelni i mogą mieć możliwość wskrzeszenia naszej postaci kilka razy na daną misję(ja maksymalnie miałem możliwość 2 resów, nie wiem czy da się więcej).
System zadawania obrażeń opiera się na kombinacjach mocy, jedna osoba z drużyny rzuca na przeciwnika osłabienie, po czym sojusznik może je 'zdetonować' jeśli ma moc z przypisem 'detonuje osłabienie', co powala przeciwników i zadaje im dodatkowe obrażenia. Takich kombinacji jest kilka w grze i warto dobierać kompanów w taki sposób, żeby to jak najlepiej łączyć. Bawiłem się świetnie, szkoda tylko, że nie postarali się o więcej animacji dotyczących wykończeń przeciwników oraz samych efektów końcowych kombinacji.
Pomijając rozgrywkę, produkcja delikatnie mówiąc, trochę nie dojeżdża. Fabuła ma wzloty i upadki, ale ogólnie jest straszliwie infantylna. Fajne fragmenty to spojenie uniwersum, które mówi skąd się wzięły elfy, pomioty itp., ogólnie cała historia naszych przeciwników, są to w miarę spoko napisane czarne charaktery. Niestety przy całej reszcie to ręce opadają. W naszej ferajnie kompanów, wszyscy to jakieś najbardziej dysfunkcyjne jednostki ze swoich frakcji. Ich wątki starczyłyby na wypełnienie gry, a to mają być tylko zadania poboczne, przybliżające nas do walki z głównym wrogiem. Już chyba w połowie zaczynało to nużyć(pomimo, że niektórzy potrafią być sympatyczni i te historie mogą wciągać). Wtrącenia tych postaci i debatowanie nad następnymi ruchami w głównej fabule to też żenada, ogólnie wszystko rozwiązywane najlepiej mocą przyjaźni i jak złapiemy się za ręce, głośno zaśpiewamy to zmienimy świat.
Na koniec, wpychanie ideologii - już od samego początku, tworząc postać, czułem, że sugeruje mi się pójście w kierunku postaci niemęskiej. Początkowe szablony to chyba 1 mężczyzna i 5 kobiet, no ale to kosmetyka, stworzyć bohatera możecie jakiego chcecie - nie jest łatwo, nie wiem czy to moje przewrażliwienie, czy brak umiejętności, ale te postacie nawet męskie, wyglądają strasznie kobieco
Pierwszego męskiego towarzysza pozyskujemy jako czwartego w naszej bandzie nieudaczników.
Wszyscy przywódcy frakcji to silne niezależne kobiety, poza jednym który jest dupkiem - ten jest facetem
Pomimo wielu mankamentów, żałuje, że gra nie ma trybu 'nowa gra plus'. Po przegraniu 140 godzin, wciąż w głowie mam, jak można by poprzestawiać talenty i robić jeszcze większy zamęt na polu bitwy wzmacniając jedne przedmioty i wyciągając coś innego z ekwipunku.
Jeśli nie boicie się kulturowych wtrąceń, a w dodatku pozyskaliście grę w tej samej uczciwej cenie co ja, to polecam(chociaż widzę, ze po 'sukcesie' jaki odniosła to i tak jest dostępna w okolicach 100 zł, nic tylko czekać jeszcze na promocje :D).
#gamesmeter #psplus #gry
