356 + 1 = 357


Tytuł: Grobowiec. Zaraza

Autor: Jakub Bielawski, Paweł Ciećwierz, Bartłomiej Grubich, Grzegorz Kopiec, Maciej Krzywiński, Sebastian Królikowski, Dawid Lipski, Konrad Możdżeń, Łukasz Radecki, Tomasz Sablik, Kamil Staniszek, Wojciech Uszok, Krzysztof Wroński, Anna Maria Wybraniec, Robert Ziębiński

Kategoria: horror

Wydawnictwo: Vesper

Format: książka papierowa

ISBN: 9788377313732

Liczba stron: 548

Ocena: 7/10


Jak to bywa u mnie ze zbiorami, maznę kilka słów na temat każdego tekstu, który się w środku znalazł.

"Wdowi tom" ma to, co w krótkich formach bardzo lubię: jednozdaniową puentę na samym końcu. Rosnące uczucie niepokoju, a potem występowanie rzeczy niewytłumaczalnych zostało świetnie zrealizowane. Poza tym bardzo przyjemny język.

"Zaraza" to bardzo przyziemna historia, ze zwykłymi ludźmi, zwykłymi przypadkami, która dzięki temu jeszcze bardziej ze mną rezonowała.

"Nomen nominandum" - krótko mówiąc: bardzo przewidywalne i raczej powtarzalne. Ostatni utwór z działu traktującego o przeszłości; szkoda, że było ich tak mało.

"Wielka noc", w dużym skrócie, przeszła od niewiedzy, poprzez niepokój, niechęć i popapranie aż do zupełnej przesady, wszystko to okraszone nutą wieśniactwa i okrucieństwa. Gdyby skończyło się wcześniej, to byłoby w porządku, tak to autor się zagalopował.

"Recykling" w każdym calu emanuje brudem, zepsuciem i korupcją; niestety, tak jak tekst poprzedni, odlatuje w pewnym momencie za daleko w odmęty nadnaturalne. Przyznam jednak, że porównanie i metafora na przedostatniej stronie stworzyły dziwnie uzupełniający się duet i, chcąc nie chcąc, by doszło to do skutku, elementy fantastyczne faktycznie musiały być tutaj obecne.

"Uwęglenie bytu". Nie podobało mi się, napisane dziwnym, chaotycznym stylem, z podziałem na "role", którego nie rozumiałem. Sam rdzeń historii może i ciekawy, ale właściwie ledwie liźnięty i dziwnie zrealizowany.

Ze "Schlesierthalem" mam problem. Z jednej strony mamy do czynienia z tekstem napisanym z perspektywy pierwszej osoby, dosadnie, gładko, tak jakby ktoś obok po prostu opowiadał (bo i tak było); szybko się to wchłaniało. Sama historia wciąga od pierwszych stron, dalej jest tylko lepiej i autor trafia w odpowiednie tony. Jednakże z drugiej strony jest to mini-kontynuacja innej książki autora i trochę mi to śmierdzi, bo nie ukrywam, że wygląda mi to po prostu na swoisty baner reklamowy.

"Co było, minęło" na początku, przez swoją przyziemność, zapowiadało się na coś opowiadającego o mnogości emocji związanych z początkiem pandemii, ale ponownie, w pewnym momencie, historia zeszła na dziwne tory, z których z każdym słowem coraz mniej rozumiałem.

"Pocztówka z wakacji" przedstawia temat wirusa w zupełnie normalnym sposób. Napisana jest w poprawny sposób, który docenia się bardziej po przeczytaniu twistu, gdzie ten z kolei jest wg mnie wymyślony trochę na siłę, byle tylko dopasować go do reszty tekstu. Tutaj kończą się teksty o "teraźniejszości", choć przeskok jest raczej łagodny.

"Nagła śmierć" jest bezwzględnie najlepszym utworem tego zbioru. W przerażająco wiarygodny sposób ukazano tutaj niewyidealizowane życia kilku osób i jak zmieniały się one wraz z rozwojem sytuacji. Nie szło tu uświadczyć żadnych elementów nadnaturalnych, psychopatycznych czy psychodelicznych, a jedynie zwykłą ludzką, później już upadłą, naturę w niepojętej sytuacji. Dawno się tak nie wciągnąłem; tak jak tego konkretnego dnia miałem zakończyć czytanie mniej więcej w połowie rzeczonego tekstu, tak wciągnąłem całość, bo po prostu musiałem poznać zakończenie - przyznam, że całkiem dobitne i w sposób przewrotny sensowne. Przyczepię się tylko do jednego elementu: ludzie, których losy śledzimy zaskakująco często na siebie wpadają.

"Oko zbielało" podsumuję następująco: zniszczony świat, gdzie łowczy na zlecenie Loży polują na chorych; im ktoś przed upadkiem był bogatszy, tym bardziej w stylu Mortal Kombat serwujemy mu śmierć. Popieprzony kawałek.

"Choreomania" to z kolei praktycznie jeden wielki opis tła ze szczątkowymi wydarzeniami, będący jednocześnie metaforą "czegoś". Pretensjonalna nuda.

"Zaczęło się od gwiazd" zalicza się do tej grupy, gdzie przedstawiony jest proces upadku ludzkości, choć w tym wypadku zawiodły wszystkie środki komunikacji, więc upadek ten był bardzo kameralny. Generalnie wg mnie historia wymaga minimalnego zawieszenia niewiary, ale tak to czyta się całkiem dobrze.

"Wszyscy kiedyś byliśmy ludźmi" cierpi na przypadłość "nieciekawe z definicji, bo na końcu zbioru", poza tym było dosyć przewidywalne - spodziewałem się konkretnego zakończenia i niewiele się pomyliłem.

"Garstka proszku" to z kolei najbardziej osobiste kilka stron (dosłownie) w tym zbiorze. Może i napisane trochę chaotycznie - koniec końców obserwujemy dziadka gotowego na śmierć - ale jego zwierzenia są całkiem dojmujące.

Powiem tak: nie da się stworzyć zbioru, gdzie każdy tekst pasowałby każdemu; przecież nie da się tak zrobić nawet z pojedynczym utworem. Mamy tutaj szerokie spektrum jakości, choć zupełnej tandety na szczęście brak, co najwyżej nuda lub nie najlepiej wykorzystane pomysły. Można przeczytać dla zapoznania się z bardzo odmiennymi podejściami autorów do tematu, dosłownie lub metaforycznie odnoszącymi się do zarazy, a jeżeli to Was nie kręci, to warto przeczytać choćby "Nagłą śmierć", "Zarazę", "Schlesierthala" i "Wdowi dom" - te najbardziej mi się podobały. W innych najczęściej przeszkadzało mi niepotrzebne wprowadzanie elementów nadprzyrodzonych lub idiotycznych twistów.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #vesper #horror #ksiazkicerbera

b001d0dc-b20f-4d60-ab60-6d35b00b5ddf

Komentarze (0)

Zaloguj się aby komentować