284 + 1 = 285
prywatny licznik: 17/?
Tytuł: Trainspotting
Autor: Irvine Welsh
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Vis-a-vis Etiuda
ISBN: 9788379980147
Liczba stron: 364
Ocena: 8/10
Po ostatnich marnych pozycjach zdecydowałem się na pewniaczka. Trainspotting. Debiut literacki Irvine Welsha, znany najbardziej z filmu pod tym samym tytułem. O czym tak w zasadzie jest ta książka? O chlaniu, ćpaniu i barowych bójkach - przynajmniej na pierwszy rzut oka. Potem okazuje się jednak, że jest w tym drugie dno. Powiastki są quasi filozoficzne, o życiu, społeczeństwie, feminizmie, no o wszystkim w zasadzie , tak jak o wszystkim gada się w barze przy piwku.
Na początku wydaje się być bardzo chaotyczna. Nie dość, że każdy rozdział jest o kimś innym to jeszcze inna osoba jest w nim narratorem. Do tego raz przedstawiana jest po imieniu, raz po nazwisku a innym razem po ksywce. W połączeniu z specyficznym językiem zastosowanym w książce wprowadza to niezły miszmasz i na początku trudno się połapać kto jest kto. Dopiero potem gdy poznamy nieco bohaterów to wszystko zaczyna się układać. Postacie są bardzo realistyczne, szczegółowo opisane, można je dobrze poznać i mniej więcej zrozumieć.
Zdecydowanie nie jest to książka dla osób wrażliwych. Niektóre opisy są bardzo naturalistyczne i wybitnie obrzydliwe, jak słynna scena z kiblem - chyba najbardziej znana scena z filmu pod tym samym tytułem. Albo uroczy, króciutki rozdział pod niewinnym tytułem "tradycyjne niedzielne śniadanie". Ale to poczytuję zdecydowanie na plus. Nie ma tu tandetnego moralizatorstwa i taniej dydaktyki; opisy są dosadne, autor pokazuje wszystkie, nawet najbardziej paskudne strony uzależnienia. Z drugiej strony nie gloryfikuje także używek - pisze jak jest bez upiększania.
Język jest bardzo wulgarny, praktyczne samo mięcho. Stężenie chujów i pizd sięga zenitu, dawno nie czytałem książki z taką ilością bluzgów. Czyta się jednak znakomicie, co jest zasługą świetnego tłumaczenia. W posłowiu tłumacz wyjaśnia, że w oryginale Welsh "pokusił się o fonetyczną transkrypcję szkockiego dialektu z Leith" (części Edynburga). Do tego każda z postaci posługuje się własnym językiem, zależnym też od różnych czynników - choćby sam główny bohater, inaczej mówi na haju, na głodzie czy po odwyku. Bardzo ciekawy zabieg, choć cienszko czyta sie taki jenzyk, jak mówiom
Zdecydowanie "must read", co tu więcej pisać. Muszę odświeżyć sobie film przy okazji, bo ostatnio widziałem go dobre 10 lat temu.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter


