217 226 + 40 = 217 266
Znudzona życiem i żądna przygód, zdecydowałam się dziś na inną trasę niż zazwyczaj. Jeszcze podczas pracy wpadł mi do głowy las, jeszcze zanim planowałam w ogóle iść na rower. I tak mi ten las wiercił w głowie że decyzja zapadła. Ale nie jakiś tam las Osobowicki, który przelatuje się w 5 min I po drodze spotyka pielgrzymki spacerowiczów, tylko coś nieco większego. Padło na ten obok Obornik Śląskich, bo był stosunkowo blisko mnie, a nie planowałam trzaskać kilometrów.
Nie żałuję decyzji, bo miejsce było przepiękne, nie licząc obrzeży, byłam tam tylko ja i przypadkowa sarenka. No i muchy i kleszcze, które sobie mnie bardzo upodobały 😅 trochę się kręciłam, nawigacja zapominała jak się nazywa. Ale najtrudniejszym elementem było podłoże. Znaczna część ścieżek była wysypana piaskiem albo pokryta głębokim błotem. W niektórych miejscach trzeba było przeprowadzić rower albo gibać się na prawo i lewo jakbym jechała plazą 😛 część ścieżek była mocno zarośnięta, inne były mocno kamieniste albo z dużą ilością korzeni. Prędkość była 'zawrotna' bo w sumie cała droga zajęła mi 3 godziny. A przez to że się tak przeciągnęło to zastał mnie zmrok i część leśnej trasy jechałam zupełnie po ciemku 😅 na szczęście mam dobrą lampkę.
Wróciłam z przetartą nogą, liśćmi we włosach i mega spełnieniem ☺️
Na przedostatnim zdjęciu Dąb Kazimierz, a na ostatnim Ślęża oddalona o ok 50km
#rowerowyrownik



