20 marca 1968r. (56 lat temu) w Białym Jarze niedaleko Śnieżki zginęło 19 osób. Wyszli na szlak mimo ostrzeżenia przed lawiną. Nie udało się ocalić nikogo z przysypanych zwałami śniegu. Była to największa tragedia w polskich górach.

20 marca była pogoda zachęcająca do wycieczek, jednak z powodu zamknięcia wyciągu krzesełkowego na Kopę turyści zdecydowali się na przejście trasy czarnym szlakiem wzdłuż Białego Jaru. Lekceważyli przy tym znaki ostrzegające przed lawinami, jak również ostrzeżenia w domach wczasowych, których kierownicy zostali powiadomieni przez GOPR po przejściu podobnej lawiny trzy dni wcześniej. Na trasie lawiny znajdowało się 13 Rosjan – młodych nauczycieli z Kujbyszewa, 4 Niemców i 2 Polaków. Na krótko przed zejściem lawiny od grupy odłączyło się z powodu zmęczenia kilka polskich rodzin z dziećmi i zawróciło do domu wczasowego „Hanka”, tylko trzech zdecydowało się iść dalej. Lawina zastała turystów na rozdrożu, gdy zastanawiali się czy iść w kierunku Strzechy Akademickiej czy górnej stacji wyciągu na Małą Kopę.
Lawina zeszła o godzinie 11:10, według niektórych źródeł przed 11:00. Lawinisko miało długość ponad 600 metrów (niektóre źródła podają 800 metrów lub prawie kilometr), ok. 20–80 metrów szerokości, grubość ok. 12 metrów, wysokość czoła ok. 20–25 metrów. Masa śniegu wynosiła 50 tys. ton. Czas przesuwu lawiny wynosił 48 sekund, a prędkość lawiny ocenia się na 100 km/h a nawet wyższą.

Pierwsi lawinę zauważyli sportowcy, którzy biegli w niewielkiej odległości za grupą radziecko-wschodnioniemiecką i jako pierwsi rozpoczęli poszukiwanie poszkodowanych. Właściwą akcję ratunkową rozpoczęto ok. 11:15. Do szpitala odtransportowano 5 turystów, których podmuch wiatru odrzucił z trasy lawiny – dwóch Niemców, dwóch Polaków i jednego Rosjanina, były to jedyne osoby, które przeżyły kataklizm. Do akcji przybyła ekipa ratowników z Czechosłowacji z psem tresowanym do poszukiwania ofiar lawin; jeden z czeskich ratowników był dwa lata wcześniej wydobyty z lawiny przez polskich GOPR-owców. Czeska służba przeszła na polską stronę na odpowiedzialność komendanta posterunku Wojsk Ochrony Pogranicza „Nad Śnieżką”. Pierwsze ofiary lawiny wykopał czeski pies. Za nim posuwali się ratownicy z sondami, po których następowali kopacze z łopatami, penetrując miejsca oznaczone przez poprzedników czarnymi chorągiewkami. Wydobyte ofiary transportowano najpierw do wojskowego namiotu, a następnie do kostnicy. Z braku toboganów ciała transportowano na nartach połączonych sznurkiem. Poszukiwania kontynuowano aż do późnego wieczora, mimo groźby zejścia następnej lawiny. Przygotowywano się do odstrzelenia nawisu śnieżnego, jednak odstąpiono od tego pomysłu, gdy mało nie uszkodzono czeskiego schroniska. Według innych źródeł pociski utknęły w śniegu. W ciągu następnych dwóch dni wydobyto ciała sześciu ofiar. Ostatnie ciała wydobyto 1 i 5 kwietnia. Przyczyną śmierci większości ofiar były doznane obrażenia, nieliczni zginęli w wyniku uduszenia. W akcji poszukiwawczej uczestniczyło ponad 1100 osób.

Na miejsce katastrofy przybyli przedstawiciele służb dyplomatycznych ZSRR i NRD. Sowiecki konsul generalny oskarżył Polaków o celowe wywołanie lawiny.
Źródło: Wikipedia.pl
#ciekawostkihistoryczne #gory #polska #ciekawostki #gownowpis
e521a14f-191b-4540-aa28-17d626a3f836
3f7e4b79-6a9b-42c0-b7eb-303f41188b34
9ef30271-0c69-4ae7-8b8d-251dc68d9631
8b97adf8-7ff4-4b1e-a986-eb1dc6631f4a
c22bfe34-3cf2-4447-a132-44c47e5765ce
cododiaska

Sowiecki konsul generalny oskarżył Polaków o celowe wywołanie lawiny

Mając wiedzę z 2024 roku można się pokusić o założenie, że było dokładnie na odwrót.

tankowiec_lotus

@cododiaska w temacie false flag orki mogą pisać magistra

Tytanowy-Owsik

@cododiaska niczego innego po nich nie można było się spodziewać

Zaloguj się aby komentować