1783 + 1 = 1784

Tytuł: Frankenstein

Autor: Mary Shelley

Kategoria: horror

Wydawnictwo: Replika

Format: książka papierowa

ISBN: 978-83-68364-99-6

Liczba stron: 320

Ocena: 7/10


Sięgnąłem po tytuł bo to klasyk, który warto wciągnąć, zwłaszcza, że sam Frankenstein i jego potwór to już ikony kultury i na codzień mi służą jako metafory prowizorek i projektów prowadzonych tam gdzie pracuję. No.

Adaptacje filmowe i pastiże Brooksa widziałem, wszystkie były dość spójne w treści, a teraz na Netflixie pojawił się nowy twór, a że zbiera całkiem dobre noty to uznałem, że przeczytanie oryginału przed seansem będzie dobrym pomysłem.

Zobaczymy...

Ale do rzeczy.


Mając na uwadze, że historię pana F. znałem dość dobrze z filmów, to powiem szczerze, książka nieźle zryła mi beret. KSIĄŻKA NIJAK MA SIE DO FILMU! To są zupełnie odrębne dzieła, które łączy zbieżność nazwisk, fakt stworzenia potwora i kilka drobnych szczegółów... podsumowując, czytanie tego było dla mnie szokiem, bo musiałem przebudowywać swoją dotychczasową, mocno zakorzenioną wiedzę o tym uniwersum. Samo to daje +1 do subiektywnej oceny ogólnej dzieła. I tu w zasadzie nie mogę nic więcej powiedzieć o treści, bo każde słowo więcej byłoby spoilerem. A że książka jest fajna i krótka (te 320 stron poszło w dwa i pół popołudnia, bez ciśnięcia) to liczę, że każdy chętny sam się przekona co tam się w niej odjaniepawlało. Ale to co mogę o niej powiedzieć, to to że przez pryzmat domniemanego, spodziewanego obrotu akcji, książka targała mną jak sam potwór i na różnym jej etapie moja ocena o niej skakała od 2/10 do 10/10... ostatnio takie wahania to miałem przy Paragrafie 22. Czuć, że dzieło ma ponad 200 lat. Inny styl przedstawiania postaci niż przyjęło się dziś, inne realia. To nadaje jej osobliwego uroku.

Gdyby to była książka współczesna to dałbym jej sumarycznie 4/10.

Mając na uwadze, że to staroć, dałbym jej 5/10.

To, że wywracała mój światopogląd o historii pana F. i wykaruzelowała mnie pod tym kątem to dodatkowe +1.

No i to klasyk, +1.


Polecam, i żałuję że nie mogę nic opisać o treści bez spoilerowania


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

d158f739-be42-406a-82f3-984a8c28b0cb

Komentarze (1)

plemnik_w_piwie

No i włączyłem Frankensteina na netflixie. Obejrzałem 30 minut z 2,5h i wyłączyłem. Już w 1 minucie filmu spierdolili pierwotnego ducha książki. Potem już było tylko gorzej...

Czyli znów, książka vs. film to tylko zbieżność imion bohaterów. Ale ich role, powinowactwa, motywacja, charaktery... eh.

Może i film byłby dobry, ale nieustanne darcie jap głównych bohaterów i ich maniery mnie odrzuciły. Wolę poczytać, coś w tym czasie. A czytam Lovecrafta teraz... wybór był oczywisty i to jeszcze przed seansem.

Zaloguj się aby komentować