1411 + 1 = 1412
Tytuł: Wrota Abaddona
Autor: James S.A. Corey
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
Format: książka papierowa
Liczba stron: 544
Ocena: 8/10
Uwaga! Potencjalne spoilery.
Tom trzeci cyklu Expanse nie jest już tak bardzo skupiony wokół Jamesa Holdena i załogi Rosynanta. Poznajemy za to różne perspektywy na świat po wydarzeniach kończących Wojnę Kalibana.
Najbardziej podobała mi się narracja w punktu widzenia Byka. Pokazała aspiracje polityczne Pasiarzy do stania na równi z Ziemią i Marsem, a jednocześnie obnażyła ich nieprzygotowanie powodowane krótkowzrocznością, wewnętrznymi podziałami i małostkowymi rozgrywkami, co odebrałem jako wyskalowane odzwierciedlenie bezradności całej ludzkości wobec nieznanej technologii.
Wątek pastor Anny za to z początku w ogóle zdawał się nie pasować. Jej przemyślenia natury religijnej i etycznej były banalne jak mądrości Paolo Coelho. W pewnym momencie jednak kropki zaczęły się łączyć i nabierać sensu. Spodobała mi się również jej relacja z Amosem. Ponadto, to właśnie Anna wypowiada najważniejsze słowa tej książki, trafnie podsumowujące postawę ludzkości wobec wszystkich dotychczasowych wydarzeń.
Plus za niewielką, ale zauważalną ewolucję postaci Jamesa Holdena, który w końcu zaczął trochę myśleć i czasem w miejsce świętego przekonania o absolutnej słuszności własnego ograniczonego postrzegania świata pojawiały się wątpliwości.
Narracja tej części miała nierówne tempo, często zwalniała robiąc miejsce na osobiste przemyślenia bohaterów, innym razem gwałtownie przyspieszała, by pod koniec zamienić się w dramatyczny wyścig. Pojawiały się koncepcje typowe dla klasycznego sci-fi: wrota do nieznanych światów, wizje wymarłych potężnych cywilizacji i niewyobrażalnego kosmicznego zagrożenia. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że o ile to pierwsze dwa pełne akcji tomy zatrzęsły gwałtownie uniwersum i wywróciły stół do góry nogami, to właśnie w tej części rozdano karty do gry o wysokie stawki.
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

