1217 + 1 = 1218
Tytuł: Szczelinami
Autor: Wit Szostak
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 8/10
#bookmeter
(właśnie nam powiedziano
że nie ma dla nas miejsc pracy
więc sprawy bytowe już nie są
domeną metafizyki
lecz twardą sztuką zasiłku)
Ta książka leżała u mnie na czytniku już od dłuższego czasu, a trafiła tam z trzech powodów. Po pierwsze ze względu na autora, gdyż książka Cudze słowa, również napisana przez pana Szostaka, którą przeczytałem jakiś czas temu urzekła mnie na tyle, że miałem ochotę jeszcze na jakąś inną jego pozycję, a ochota ta była podbudowana nadzieją i może nawet pewnymi oczekiwaniami (tutaj tylko wspomnę że nie zawiodłem się wcale). Po drugie ze względu na przepiękną okładkę. Pan Szostak trochę tych książek już opublikował, a że wolę czytać raczej książki niż o książkach, to, przynajmniej w przypadku autorów, co do których twórczości mam nadzieje i oczekiwania, zdarza mi się wybierać książką po okładce. Po trzecie wreszcie, miałem w zeszłym roku takie postanowienie (nie udało mi się go zrealizować), że przeczytam sobie wszystkie książki nominowane do nagrody Nike.
I tak leżała sobie ta książka w czytniku, aż tutaj ostatnio w jakimś wywiadzie, chyba z panem Twardochem, ale głowy nie dam, usłyszałem zdanie brzmiące mniej więcej tak: a Witek Szostak napisał ostatnio całą powieść wierszem. No i mi się przypomniało wtedy o tej książce i ją zacząłem czytać, a jak już zacząłem, to tak mnie ona wciągnęła, że aż ją skończyłem.
Szczelinami to nie jest poemat w rodzaju Pana Tadeusza czy innych Kwiatów polskich, ta książka wygląda zupełnie inaczej. To nie jest napisane z rozmachem liryczne dzieło, które zachwycałoby swoim rozmachem. To raczej spojrzenie, takie wejście do życia narratorki (bo pan Szostak postanowił uczynić narratorkę a zarazem bohaterkę tej powieści kobietą) trochę właśnie szczelinami, a te szczeliny, którymi można do jej życia zajrzeć to właśnie pisane na różnym etapie jej życia wiersze (albo niewiersze, bo ona sama tak jej w końcu nazywa). Z tego wszystkiego co się przez te wszystkie szczeliny uda dojrzeć można sobie ułożyć mniej więcej historię jej życia, a przynajmniej tego jej życia kluczowe emocjonalnie momenty. I chyba właśnie dwie rzeczy: ta konieczność samodzielnego poukładana sobie, a także dopowiedzenia emocji, bo te niewiersze, przynajmniej w moim odbiorze, są dość lakoniczne, sprawiają, że ta książka wydała mi się tak ciekawa.
Pan Szostak w książce stosuje kilka bardzo ciekawych zabiegów. Począwszy od tego, znanego mi już z Cudzych słów, kiedy drugi raz prezentuje ten sam fragment tekstu wykreślając tylko z niego fragmenty, przez co całkowicie zmienia się tego tekstu wymowa, poprzez stworzenie kilku wersji tej samej historii dziadka za pomocą różnych końcówek wersów aż do zmiany początków wersów z zachowaniem końcówek. Prezentuje też kilka ciekawych spostrzeżeń, tym bardziej mi bliskich, że narratorka wydaje się być mniej więcej moją rówieśniczką, co sprawia, że kulturowo jesteśmy dość blisko, a więc i problemy i spojrzenie na świat mamy w jakiejś części podobne, jeśli nie wręcz te same.
Lubię to nietypowe, na ile zdążyłem się przekonać, pisarstwo pana Szostaka i myślę, że Szczelinami to nie była moja ostatnia przygoda z jego twórczością. Prawda jednak, że żeby czytać tego autora, potrzebuję odpowiedniego nastroju.
