12. Benewent jest miasteczkiem o grubo ponad 2000 letniej historii. Znajduje się w nim kilka bardzo historycznych miejsc i budowli. Łuk Triumfalny (Łuk Trajana) z II wieku naszej ery. Był on bramą do miasta jak i częścią rzymskiej drogi Via Appia. Wyrzeźbione się na nim bóstwa i obrazki z życia. Na przykład dzielenie się chlebem czy też personifikacje pór roku. Wielokrotnie odbudowywany po trzęsieniach ziemi. Kilkanaście lat temu odbyły się przy nim protesty. Aktywiście wzięli sobie za cel walkę z gloryfikacją wojen, bitew i walk. I w sumie nic w tym złego. To standardowy obrazek wyryty na Łukach Triumfalnych. Chyba, że ma się dość dużego pecha albo brak wiedzy. Łuk Trajana to jeden z niewielu, jeśli nie jedyny włoski łuk, który nie upamiętnia żadnej bitwy. Żadnej.
W mieście znaleźć można most z drugiej połowy II wieku naszej ery, który razem z Łukiem jest częścią najstarszej rzymskiej drogi Via Appia.
Nieopodal znajduje się kościół Santa Sofia z XVIII wieku naszej ery, w którym zachowane są przepiękne freski. Budowla wzorowana na Hagii Sofii z Konstantynopola. Kawałek dalej jest też zachowany dość dobrze rzymski teatr z II wieku. Część zabytków wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Generalnie rzecz ujmując - dość ładnie.
Oprócz czasów bardzo dawnych, mamy też bardziej współczesne historie. Wszak XIII wiek, to super niedawno. Od około tegoż wieku Benewent uchodzi za miejsce spotkań włoskich czarownic i zwany jest miastem wiedźm. A pierwsze wzmianki o nich – „janarach” przebijają się w literaturze już w VII wieku. Spotkania wiedźm – sabaty – są wielkimi ucztami. Oczywiście tradycyjnie jak to z nimi – występują tańce, dzikie orgie z duchami oraz demonami pod postacią kotów i kozłów. Sabaty są wokół drzewa orzecha włoskiego, uchodzącego za wiecznie zielone o szkodliwej naturze. Czarownice – za dnia nieodróżnialne od normalnych kobiet – nocą nacierały pachy i piersi maścią, by odlatując na miotle przybrać bezcielesną formę i ulotnić się jak wiatr. Mogły wywoływać poronienia, porywać noworodki, wysysać z nich krew i rzucać klątwy. Warto było z nimi żyć w zgodzie i nie wchodzić im w drogę.
XV wieczny święty Bernardyn ze Sieny potępił Benewenckie czarownice i zapoczątkował piękną tradycję polowań na nie. Te, po pojmaniu zwykle torturowano, by wydobyć zeznania i przyznanie się do uprawiania magicznego fachu. Następnie – ku uciesze gawiedzi przeprowadzano publiczne egzekucje paląc je na stosie czy to wieszając.
Historia wiedźm z Benewentu jest przepiękna i ma od groma odniesień w lokalnym folklorze i kulturze. W XIX wieku postanowiono zmonetyzować legendy i opowieści o nich. Powstał ziołowy likier „Strega”, który jest dumą Benewento i przekleństwem mieszkańców. Z racji swej popularności a zarazem tradycji – dodawany jest praktycznie do wszystkich świątecznych słodyczy, czekoladek i ciast. Na jego bazie tworzone są sosy i ciasteczka. A mieszkańcy? Cóż. Jako dzieci, przyzwyczajani do smaku ziół w słodkościach – teraz są w stanie wyczuć minimalną zawartość likieru, który wzbudza w nich ziołowe traumy z dzieciństwa. Jägermeister – produkowany jest z 56 ziół. Strega z 70. Czy to może być dobre?
#krystekwdrodze #podroze




