113 + 1 = 114
Tytuł: Czerwony rycerz
Autor: Miles Cameron
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788374806305
Liczba stron: 864
Ocena: 8/10
Czerwony rycerz to wielowątkowa, fantastyczna powieść osadzona w realiach europejskiego średniowiecza, w której nie zabraknie charakterystycznych elementów dla tego okresu (feudalizm, etos rycerski, chrześcijaństwo i tak dalej). Jednocześnie autor serwuje nam potężną dawkę klasycznego fantasy – pełnego mitycznych stworzeń (po kroju olbrzymich trolli, zabójczych wiwern, czy przerażających demonów), widowiskowych i śmiercionośnych pojedynków na fantazmy oraz szeroko pojętej magii zwanej hermetyzmem.
Bohaterem jest tytułowy, enigmatyczny Czerwony Rycerz mający pod swym dowództwem kompanię najemników, złożoną z rycerzy, łuczników, giermków i pachołków, w której nie brakuje typów spod ciemnej gwiazdy. Wróciwszy z wojen galijskich otrzymują oni pozornie łatwe zlecenie. Szybko jednak, okazuje się, że wpadli w niezłe bagno, a Czerwony Rycerz nie jest jedyną osobą, która skrywa sekrety.
Przede wszystkim ogromny plus należy się pisarzowi za duży nacisk, jaki położył na wiarygodność walk oraz ich brutalność. Dostajemy krwawe i mięsiste fantasy, w którym najwięksi twardziele, opancerzeni od stóp do głów, widząc ogromnego wiwerna, zamierają w bezruchu i próbują opanować drżące im kolana. Zaś sama walka z mitycznym stworem obfituje w dużą ilość rozprutych flaków, trupów i… wymiocin - jak się okazuje, rzeczą normalną jest, że po strasznej walce rycerz zgina się w pół, otwiera przyłbicę (albo i nie) i rzyga do utraty sił. Niezbyt to piękne, ale jak brutalnie prawdziwe. A wszystko to okraszone fachowym językiem, którego autor nie szczędzi w szczegółowych opisach uzbrojenia czy scen batalistycznych.
Jak już wspomniałem powieść jest wielowątkowa, a co za tym idzie przedstawiane są nam tak duże ilości bohaterów, z tak różnych perspektyw, że początkowo trudno się połapać w tym wszystkim i bardzo wiele osób może to odrzucić. Znajdziemy tu wszystko, co można znaleźć w klasycznym fantasy: magia, smoki, rycerze, pojedynki na kopie, oblężenia, trebusze, intrygi, zdrady, walka dobra ze złem i wszystko czego dusza zapragnie. A no i oczywiście prawie bym zapomniał o wątku miłosnym, co do którego, muszę wyznać, iż mam mieszane uczucia. Z jednej strony, dzięki niemu poznajemy inne oblicze Czerwonego Rycerza, jednak, nie wiem czy to oblicze każdemu się spodoba. Natomiast muszę tu wyróżnić jeden wątek, a mianowicie: scenę w Lorice, gdzie pierwszy raz spotykają się Gawin i Jean de Vrailly, a to spotkanie kończy się trochę w sposób „martinowski”, czyli to co tygryski lubią najbardziej
A skoro o Martinie mowa… to można zaobserwować (zresztą sam autor to przyznaje), że książka czerpie z takich autorów jak: J.R.R. Tolkien (irki – orki, bogliny – gobliny, ale też Gawin i Zielony Rycerz), C.S. Lewis (tu mi się chyba nic nie rzuciło w oczy, może pod koniec książki, ostatnia scena w chacie? Jak ktoś czytał to niech da znać, czy coś wypatrzył
Natomiast z takich istotniejszych zgrzytów tej książki to, że niektóre rozwiązania fabularne oraz zachowania bohaterów w konkretnych sytuacjach nie do końca mnie przekonywały, tzn.: albo przeszły bez jakiegoś głośniejszego echa albo zostały ukazane w mało znaczący sposób. Dodatkowo według mnie sporo wątków można byłoby pominąć lub znacznie skrócić, gdyż nie wnoszą nic szczególnego do fabuły, a niepotrzebnie przeciągają. Często też, niektóre intrygi były mocno przewidywalne, ale też parę razy zostałem zaskoczony.
Patrząc na całość, Czerwony rycerz to emocjonująca, przekonująca i fantastyczna powieść, która wciągnęła mnie w swoje odmęty, rzuciła na mnie swój fantazm i każe sięgać po kolejny tom – oby był tak samo dobry, a nawet lepszy!
Starajcie się. Postępujcie z honorem i godnością. Nie dlatego, że czeka was jakaś obiecana nagroda, ale dlatego, że tylko w ten sposób, można żyć.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto
