1035 + 1 = 1036
Tytuł: Statek czasu
Autor: Pierdomenico Baccalario
Kategoria: literatura dziecięca
Wydawnictwo: Olesiejuk
Format: książka papierowa
ISBN: 9788327410832
Liczba stron: 320
Ocena: 7/10
Muszę uczciwie przyznać, że książka ta nie była tak zła, jak zapamiętałem (choć było to już na tyle dawno, że negatywne odczucia przesiąknęły cały ten akt). Poznajemy zupełnie nową drużynę złożoną z przedstawicieli młodzieży, przy czym są oni znacznie bardziej zróżnicowani i zniuansowani niż miało to miejsce w poprzednich książkach, to fakt. Łatwiej jest też się z nimi utożsamić niż z Covenantami i spółką: spotykają się w miejscówce najstarszego z paczki i napierniczają w gry. Do tego wierni są pewnej wspaniałomyślnej zasadzie: jeżeli w spiraconej grze licznik osiąga 3 godziny, to tytuł trzeba kupić lub odłożyć do czasu wybrania pierwszego rozwiązania.
Sama fabuła przebiega raczej wolnym, choć nie ślamazarnym tempem, zahacza o różne mini-wątki związane z każdym bohaterem i jego życiem prywatnym, ale w głównej mierze kręci się wokół doprowadzenia statku do stanu gotowości (co było swoją drogą całkiem fajnie przedstawione) oraz - a jakże - rozwiązania kilkuetapowej zagadki.
Gdy już jednak drużyna dociera do centrum wszystkiego, czyli oczywiście Kilmore Cove, można zauważyć symptomy, które w późniejszych tomach uczynią z historii totalną sieczkę, a z dziedzictwa tomów 1-6 (i od biedy 7-12) nie powiem nawet co. Dla przykładu: czy nie skręca Was z żenady, gdy poznajcie nazwę nowej złej organizacji, która pojawiła się totalnie z dupska? Kompania Indii z Wyobraźni. Hahaha, szczyt kreatywności.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #pierdomenicobaccalario #ulyssesmoore #olesiejuk #ksiazkicerbera
