1003 + 1 = 1004


Tytuł: Czerwony kwiecień

Autor: Santiago Roncagliolo

Kategoria: kryminał, sensacja, thriller

Wydawnictwo: Znak

Format: e-book

Liczba stron: 272

Ocena: 8/10


To mój 666 wpis na Hejto, więc dziś zabieram Was w podróż do Piekła towarzysząc bohaterom Czerwonego Kwietnia Santiago Roncagliolo.  


Ayacucho w Peru, gdzie rozgrywa się akcja książki, nie tylko geograficzna lokalizacja, to metafizyczna przestrzeń skąpana we krwi, strachu i religijnych wierzeniach, miejsce, w którym diabeł wydaje się być bardziej obecny niż Bóg, a piekło wyziera z każdego zakamarka ulicy i ludzkiego sumienia.


Główny bohater, (pomocnik) prokuratora Chacaltana, z pozoru jest urzędnikiem prawa - drobiazgowym, pedantycznym, naiwnym, powtarzalnym i niemal groteskowo przepisowym. Ale im głębiej wchodzi w śledztwo dotyczące brutalnych morderstw przypominających rytuały ofiarne, tym bardziej zaczyna tracić grunt pod nogami. Zbrodnie noszą ślady religijnych misteriów, ale splamionych krwią i okrucieństwem, jakby ktoś odwrócił katolickie obrzędy i uczynił z nich coś na kształt piekielnych liturgii popełnianych w katolickie święta. 


Z rocznym opóźnieniem zrozumiał, że przyjechał do piekła i nigdy się z niego nie wydostanie.


Roncagliolo mistrzowsko miesza elementy thrillera, reportażu i politycznego komentarza, tworząc coś, co przypomina współczesną Boską komedię, tylko że bez nadziei na raj. „Diabeł to tylko wymówka dla ludzi, którzy robią złe rzeczy” - mówi jedna z postaci, odsłaniając główny temat książki: zło nie przychodzi z zewnątrz, ono jest w nas. I kiedy państwo, religia i przemoc zaczynają tańczyć wokół tej samej świecy, piekło nie jest już metaforą. Jest systemem, rytuałem, rzeczywistością.


Choć autor nie stosuje przesadnie wyszukanych środków literackich, jego proza hipnotyzuje atmosferą dusznej paranoi. Przemoc, polityczna gra pozorów, religijna obojętność – wszystko to składa się na opowieść o miejscu, w którym prawo nie chroni, Kościół nie zbawia, a ludzie próbują zachować pozory normalności, spacerując po zgliszczach moralności.


Zdjęła z ognia wrzątek i nalała go do filiżanki. Postawiła ją na stole, a obok dzbanuszek z kawą. Pomocnik prokuratora nalał esencji do gorącej wody. Barwa kawy zaczęła rozprzestrzeniać się w cieczy jak ciemna krew.


Dla mnie Czerwony Kwiecień to powieść, która trafiła dokładnie w tę niszę, którą lubię najbardziej: brutalna, duszna, niejednoznaczna moralnie, a przy tym niepokojąco aktualna. Mocno nawiązująca do brutalności i lokalnych wierzeń, które Grange tak misternie wplata w swoje powieści. Śledztwo przypominające te z Klubu Dumas'a Reverte. Całość wypada świetnie, jeśli tylko takie książki lubicie.


W tym śnie on leżał w łóżku i czuł, że w sypialni zaczyna padać deszcz. Kiedy wstał, zrozumiał, że to pada krew, że każdy milimetr kego pokoju wypaca czerwoną i ciepłą ciecz. Chciał uciekać, ale dom był zalany. W głębi korytarza widać było otwarte drzwi, a w nich krzyczącego człowieka. Chacaltana próbował do niego podejść, ale czerwone bagno mu to uniemożliwiało. Krew ciekła po ścianach, perląc się jak lepki i gorący pot. Z wnętrza pomieszczenia widniejącego w głębi tamten człowiek wyciągał rękę do Chacaltany. Jego twarz była niewidoczna, ale pomocnik prokuratora wiedział kto to i chciał mu pomóc, tylko że z trudem zanurzał się w cieczy. Kiedy zaczął tonąć, poczuł metaliczny smak w ustach i płucach, obudził się nagle.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

Osobisty licznik 97/128 (brak 3 recenzji na bookmeter)

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #czytajzwujkiem

fb007130-9cda-49d7-b602-707fb9429c61

Komentarze (0)

Zaloguj się aby komentować