Poznawanie nowych ludzi jest dziwne żyjąc w małżeństwie.
Mija nas czas. Poszłabym na koncert Happysadu takiego dwa tysiące jedenastego. A mogę co najwyżej udawać alternatywkę i iść na psajtransowe tuptańsko. Odkleić się trochę od codzienności. Dziwnie żyje się w "trzeźwości" po to, by obniżyć tolerancję i by trzepło mocniej kiedyśtam. Nie żebym narzekała czy coś, po prostu jakoś tak... Nie myślałam, że dorosłość wygląda tak. Nie wiedziałam, że mały czlowiek doswiadcza dorastania swoich rodziców. Czego uczy mnie GRANDE DOROSŁOŚĆ: 1. braku stabilności.
Nie żebym narzekała, ale czasem tak jest, jakbym miała za mało mięśni na dorosły szkielet. Niewygodnie.
Spodziewałabym się, że porzucę trzystukonną maszynę na rzecz marzeń o Skodzie z isofixem? Nie.
Spodziewałabym się, że będę długoletnią blondynką? Nie.
Spodziewałabym się swojego obecnego gustu muzycznego, psychonautycznego, preferencji spędzania 'wolnego czasu'? Nie.
Spodziewałabym się, że zostanę crazy maximalist wife? Trochę.
Spodziewałabym się, że będę zbierać stare skorupy? Nie.
Spodziewałabym się, że tak bardzo nie nadążę za instagramem, tiktokiem i tak bardzo będę tego wszystkiego unikać? Nie. Ja, naczelna atencjuszka!
Nie, żebym narzekała, albo się bała, tylko skoro nie spodziewałam się tego, jak to jest teraz, to czy mogę spodziewać się niespodziewanego za kolejne 10lat? Wysoce prawdopodobne.
#niemoralnesalto


