#polacorojo

37
61

Zmotywowany nieco przez @bojowonastawionaowca oraz @Ramirezvaca opiszę może w kilku wpisach moją wyprawę do Ameryki Południowej. 


Oznaczę je sobie tagiem #polacorojo, choć nie wiem czy to cokolwiek da czy nie, bo chyba trzeba mieć jakąś tam rangę na swój własny tag? No nie wiem. W sumie nieważne. A czemu #polacorojo? O tym w jednym z przyszłych wpisów (o ile dożyję lub ktokolwiek będzie czytał). 


Skąd pomysł na Amerykę Południową - ano poza Antarktydą był to ostatni kontynent, na którym nie postawiłem stopy, a dodatkowo jest tam Patagonia. Nie muszę chyba wspominać, że kocham góry? 


Tak więc mając do dyspozycji kilka miesięcy wolnego pomyślałem sobie - a co mi tam, polecę sobie do Patagonii. A potem się zobaczy. To był właściwie mój pierwszy taki prawdziwy backpacking i podróż bez konkretnego planu, więc wyjście ze strefy komfortu mocno (zwłaszcza, że zazwyczaj bardzo lubiłem mieć wszystko zaplanowane). 


Bilet kupiłem w jedną stronę. Bo nie wiedziałem jeszcze kiedy będę wracał i skąd. Było mi wszystko jedno. Oczywiście w takiej sytuacji ciężko o tanie bilety, ale to mnie akurat za bardzo nie interesowało. Realizowałem swoje wielkie marzenie, więc koszty były drugorzędne. 


Zastanawiałem się pomiędzy lotem do Buenos Aires, a Santiago de Chile, bo chciałem obejrzeć zarówno argentyńską, jak i chilijską stronę Patagonii. Akurat kosztowo bardziej pasowało Santiago, więc bilet kupiony i zaczęło się przygotowywanie. Choć może o przygotowaniach i pakowaniu kiedy indziej. Przejdę może po prostu do opisu pierwszego etapu podróży. 


Dolecieć do Santiago to prosta sprawa. Z Polski do Berlina Flixbusem, z Berlina lot do Frankturtu, skąd lecimy do Houston i potem już do samego Santiago. Wygodne, niezbyt długie przesiadki, Lufthansa + United Airlines - co może pójść nie tak? Ano może. We Frankfurcie okazało się, że samolot do Houston będzie opóźniony przez fakt, że w Houston kilka godzin temu była burza. A samolot, którym miałem lecieć do Houston, najpierw musiał z tego Houston przylecieć, żeby zapakować moje dupsko na pokład i wrócić do Ju-es-ej. 


Stało się jasne, że mogę nie zdążyć na przesiadkę do Santiago. No i nie zdążyłem, bo zabrakło może pół godziny. A następny lot za 24h. No ale zgodnie z unijną dyrektywą przynajmniej zwrócą za opóźnienie powyżej 6h, prawda? Prawda? [amidala.jpg]. 


No gówno prawda. Byłem pewien swojego, bo nawet obsługa lotniska mówiła, że będzie się to kwalifikować na zwrot 600 EUR. Ale United było innego zdania. I nawet Airhelp po pół roku ogarniania tematu okazał się bezradny. 


Tak więc straciłem całą dobę nie mogąc zrobić nic sensownego. Wraz z innymi pasażerami dostaliśmy gratis noc w hotelu pod lotniskiem i jakiś mały bon na żarcie. Tyle. W dodatku hotel był taki se (mimo że któraś z większych sieciówek) i niektórzy goście chwilę po zameldowaniu wrócili na dół zwrócić klucze, burknęli "bugs on bed" i ruszyli szukać innego hotelu na własną rękę. Mój pokój szczęśliwie okazał się być bez pluskiew :) 


Następnego dnia udałem się na gównośniadanko do typowej amerykańskiej knajpy ze śniadaniami - uwieczniłem ją na zdjęciu, tak jak i menu. No i jednak żałowałem, że nie wybrałem Subway'a, bo śniadanie było obrzydliwe - cholernie tłuste i bez smaku. Musiałem zapijać lurowatą kawą z dzbanka, żeby w ogóle to przełknąć. Zawsze jednak jakieś wspomnienie


Po śniadanku trzeba było się wymeldować z pokoju i by nie ryzykować spóźnienia na wieczorny lot - wrócić na lotnisko (jazda do centrum Houston mijała się z celem). Jednym z powodów było też to, że ze względu na opóźnienie 24h na lotnisku mogli nagle stwierdzić, że mój test Covidowy już jest nieważny i nie wlecę do Chile. Wolałem się więc upewnić, że wszystko gra. 


No i z ciekawostek - obsługa weryfikowała ten mój test i stwierdziła, że wszystko jest ok, bo w momencie wejścia na pokład wciąż nie miną 72h od chwili przeprowadzenia testu (a to było warunkiem podróży). Z tym, że nie uwzględnili stref czasowych XDDDD Tak więc mi się upiekło, bo fizycznie te 72h były już przekroczone - po prostu nie podumali, że spojrzenie na datę i godzinę wykonania testu oraz dodanie 3 dni nie jest równoznaczne z faktycznym upływem czasu Stwierdziłem, że nie będę ich już wyprowadzał z błędu xD


I tak oto, po pewnych potknięciach, wsiadłem do samolotu, który następnego ranka lądował w Santiago de Chile. Ale o tym może w następnym wpisie. 


#podroze #patagonia #chile #polacorojo

9a2aa83b-fc67-4598-bd69-47c97b919722
ac1ffcec-d69d-465e-aaea-b8d3d59026a0
Kaa_Pii

Nie przejmuj się małym odbiorem Twojego tekstu, jest świetny i zapewne gdyby nie dzisiejszy problem z Hejto miałbys o wiele większe zainteresowanie wpisem, obserwuje i czekam na więcej!

Sniffer

@MuojemuKotu nie ma reguły - ja po prostu miałem pecha. Lecąc jakieś 3 miesiące później do Buenos z Polski, odrzuciłem opcję przez Hiszpanię, bo nie wychodziła optymalnie. Czyli trzeba zrobić swój własny research przed wylotem, bo sytuacja zmienia się dynamicznie.


Mały hint - jeśli byłby to bilet w jedną stronę, warto sprawdzić opcję przelotu przez Cancun lub Punta Cana. Bilety do tych kurortów bywają dość tanie, na miejscu można sobie z 2 dni posiedzieć na plaży i ruszać dalej już innym lotem. Bardzo wiele osób wracających z Ameryki Południowej do Europy leciało właśnie przez jeden z tych 2 kurortów

Sniffer

@Kaa_Pii Bardzo dziękuję za miłe słowa! Nawet jeśli będzie tylko tych kilka grzmotów na wpis, to postaram się dodawać coś raz na jakiś czas. Miłej niedzieli!

Zaloguj się aby komentować

Poprzednia