Znowu historia się powtórzyła. Przytoczę poprzednią:
Ależ mnie wkurza i do szewskiej pasji doprowadza ignorancja językowa Japończyków. Akcja miała miejsce tydzień temu. Czekam na przesyłkę, która jest zarejestrowana, wysłana kurierem, są naklejki z adresem, nazwą firmy, moim imieniem i nazwiskiem oraz numerem pokoju na kopercie. Sprawdzam na stronie stan przesyłki, doręczona. Hmm ja jej nie mam. No nic poszedłem sprawdzić może kurier zostawił na recepcji. Nie ma. Ok może jest w skrzynce odbiorczej ale raczej nie, bo przecież ktoś musiałby potwierdzić odbiór. Też nie ma. Ok, może ktoś odebrał w biurze i jeszcze mi nie przekazał.. Przeszedłem się po biurze, nikt nic nie wie, nie ma. Ok, telefon do firmy kurierskiej, no faktycznie przesyłka doręczona godzinę temu pod adres docelowy. Więc pytam się kto ją odebrał, słyszę w odpowiedzi, że jakiś Satago-san. Hmm nikt taki nie pracuje w mojej firmie. Po 15 min dostaję faksem wydruk z podpisem. A tam Santiago, napisane w romaji czyli zwykłymi literami a nie po japońsku. O ho, jakiś obcokrajowiec odebrał i się podpisał. Tylko, że w budynku jest kilkadziesiąt firm, setki obcokrajowców i szukaj wiatru w polu. Pytam się o numer do kuriera i dzwonię. Ten mówi, że przecież dostarczył i nie ma problemu, więc proszę go by osobiście do mnie przyjechał w celu wyjaśnienia sprawy. Po godzinie jest kurier. Typowy Japończyk, ok 40-50 lat. Pytam się co zrobił z przesyłką, ale po jego twarzy już widzę, że coś jest nie tak. Chyba zrozumiał, że zrobił błąd. Przeprosił mnie i powiedział, że za 15 min przyniesie mi paczkę. Nie ma go z godzinę. Dzwonię na infolinię, chyba ta sama osoba ze mną rozmawia, wie o problemie. Pytam się gdzie ten kurier i dokąd tę paczkę zawiózł. Operatorka każe mi czekać, po chwili mówi, że kurier jest tuż obok mnie, jakieś 100m ode mnie. Widzi go na GPS. Hmm..przeprasza mnie i prosi o chwilę cierpliwości. Dosłownie po 5 min biegnie kurier. Czekałem na korytarzu i widzę ten uśmiech na jego twarzy. Szczęśliwy dobiegł i powiedział, proszę Pana przesyłka. Faktycznie moja. Potem przeprosił i niemalże w pół ukłonie pobiegł dalej. Chciałem się dowiedzieć gdzie ta paczka była, dzwonię znowu na infolinię. Operatorka mi faksuje mapę z X zaznaczonym gdzie był kurier. Idę tam. Już wszystko jasne. Koleś zrobił typowo japoński skrót myślowy. Skoro gaijin, obcokrajowiec to każdy taki sam. Zniósł przesyłkę do restauracji obok biura bo wiedział, że tam pracuje jakiś biały. Hiszpańska restauracja, zupełnie inny adres, nic się nie zgadza ale biały tam pracuje to pewnie on. Jedynie co Pan Santiago miał ze mną wspólnego to pierwsza litera imienia. Wczoraj dokładnie taka sama akcja, tym razem przesyłka wysłana japońską pocztą a doręczyciel zaniósł ją do...włoskiej restauracji, bo tam też jeden biały pracuje i tak skojarzył. Tym razem nazwa restauracji także miała wspólne litery. Oni chyba nie umieją czytać niejapońskich znaków i wtedy robią tak jak im się wydaje...po prostu porażka i typowy japoński beton.
Inna historia - ta akurat dotyczy Ebi z naszej AMA na Wykopie. On mieszka na takiej wsi, że w obrębie kilkuset kilometrów jest jedynym białym. Raz przyjechała jakaś dziewczyna z Europy, szukając szkoły karate. Wsiadła do taksówki, pokazała adres, mapę i wytłumaczyła, że tam chce jechać.
Taksówkarz jak typowy japoński dziadek bez myślenia zawiózł ją pod dom Ebi. Już miał kilkanaście takich przypadków aż w końcu opierdzielił firmę taksówkarską.
Generalnie taksówkarze w Japonii to oddzielny temat...
Nebthtet

Gdyby to nie było tak tragiczne, to byłoby naprawdę zabawne. Ale ileż czasu zmarnowane na odkręcaniu, to głowa mała...

Ama-Japan

@Nebthtet zgadza się. Takie podstawowe rzeczy a potrafią człowieka wyprowadzić z równowagi.

Zaloguj się aby komentować