XII i XIII (XLVII i XLVIII) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto
Jakoś sobie radośnie zapomniałem o jednym dniu. Może dlatego, że był udany wytrzymałościowo (pięć z rzędu dróg w największym przewieszeniu - w niewielkich trudnościach (5c-6a+) to coś, czego mi się wcześniej nie udało zrobić.
Drugi dzień to z kolei baldy (zaczynamy robienie siły). Trochę fajnego wspinania po siłowych problemach, dopóki miałem na to siłę, potem jeden mocny bald w przewieszeniu, na filarku, po krawądach (dopóki miałem skórę na dłoni) - a potem, gdy już opatrzyłem to, co sobie zdarłem (wiedziałem że nadchodzi, bo krawądy kończyły się długim ruchem do szerokiego, niewygodnego chwytu), pozostały tylko niezbyt siłowe, za to bardziej techniczne problemy.
Efekt jest częściowo zgodny z zamierzeniem: w całym sobie czuję, że robiłem siłę, cierpię i chcę zasnąć, a częściowo z zamierzeniem niezgodny, ale spodziewany - więc jeśli zobaczycie kogoś z dwoma zaplastrowanymi palcami, to pewnie ja.
