Wykonawca: Orkidea
Tytuł: Unity
Rok wydania: 1999
Gatunek: #trance #progressivetrance
Ostrzeżenie: ten wpis jest mocno sentymentalny
Cała moja fascynacj muzyką rozpoczeła sie od muzyki elektronicznej a dokładnie trancu. Nastoletni Panda zachłysnął się tym gatunkiem. Van buureny, Tiesta i inne Above and Beyond. Sety, albumy, dwa może trzy lata ostrej fascynacji. Z czasem prawie cała magia którą czułem w tej muzyce uleciała. Na szczęście znalazłem ją w innym miejscu i muzyka elektroniczna wraca do mnie z mniejszymi lub większymi przerwami ale wraca mimo upływu lat.
Zdarzyło mi się też być użytkownikiem różnych forów. I tak na jednym z nich został zapostowany ten utwór wraz z krótką rozprawką na temat wyższości starego transu nad nowym. Lubiłem Orkidee więc i utwór mi się spodabał choć nie rozumiałem zachwytów. Przecież Metaverse też było fajne (dzisiaj nie jestem w stanie przesłuchać nawet jednego pełnego utworu z tej płyty). I tak przeglądając hejto wpadł mi w oko Orkidea i przypomniałem sobie o tym utworze. Odpaliłem i po 15 latach magia wróciła. Rozumiem teraz te "stare marudy" a może to ja stałem się jedną z nich.
Te pady wyciągnięte wprost z ambientów, energiczna sekcja perkusyjna i bit, zsamplowany wokal, piękny breakdown i ta różnorodność pomysłów zawarta w tym kawałku. Dziękuję panie Orkidea, że przypomniałeś mi o mojej pierwszej muzycznej miłości i związanych z nią emocjach.
#muzyka #muzykaelektroniczna #classictrance
#muzycznanierecenzja (pandzie spojrzenie na muzykę wszelaką)