Wojna pełnoskalowa na Ukrainie wybuchła 24.02.2022. Od tego czasu wiele rzeczy się zmieniło, ludzie starają się żyć normalnie (tam, gdzie to możliwe), co za tym idzie, uprawiają też sport. Kiedy ogłoszono, że ukraińska liga piłkarska będzie rozgrywała swoje mecze na Ukrainie, widziałem wiele komentarzy typu "Co to za wojna, skoro grają sobie w piłkę?".
Otóż nie ma w tym nic dziwnego, bo takie rzeczy działy się już wcześniej. Podczas oblężenia Sarajewa piłka nożna była jedną z nielicznych czynności, która pozwalała dzieciom zapomnieć o świecie, które je otacza. Ale żeby w ogóle była możliwość gry, trzeba było zrobić jakieś warunki do tego. O to zadbał Predrag Pašić - były piłkarz, który na swoim koncie miał mistrzostwo Jugosławii. Piłkę nożną porzucił, gdy miał 30 lat, bo go znudziła i założył galerie sztuki. Gdy wybuchła wojna, założył szkółkę piłkarską.
Założył ją, żeby udawać, że jest normalnie. Na pierwszych zajęciach zebrało się 200 osób, a żeby dotrzeć do hali, nie mogli dać się zabić. W czasie oblężenia na miasto spadało średnio 300 pocisków dziennie. Mimo to dzieci chciały grać, bo dawało im to odcięcię od otaczającego świata.
"Gra w piłkę to broń przeciwko wojnie. Prowadzenie treningów dawało mi siłę. Kiedyś dziennikarz z Austrii podszedł i zapytał, czy może zrobić wywiady z dziećmi, które akurat grały. Jednym z nich był dziewięcioletni Sanin. Dziennikarz zapytał go, czego z wojny nigdy nie zapomni, a chłopiec odpowiedział: "Nigdy nie zapomnę, jak strzeliłem gola w ostatniej minucie i wygraliśmy mecz". Dziennikarz pyta dalej: "A jest coś jeszcze?", a Sanin mu odpowiada: "Tak, jak wygraliśmy ostatnio z naszym największym rywalem". Zobaczyłem wtedy, jak te dzieciaki dzięki pasji do futbolu wygrywają ze wszystkim, co je otacza, zapominają o tym, co straszne"
Podczas oblężenia żadne z dzieci nie zostało nawet ranne podczas zajęć, które prowadził Pašić. Niestety. Przypadki, że ludzie ginęli podczas gry się zdarzały. Sam piłkarz był świadkiem, kiedy po ataku moździerzowym na placu gry zostało sześć ciał małych dzieci. I mimo takiego ryzyka, gdzie na szali było życie, ludzie cały czas grali.
Cała historia jest dokładnie opisana w książce "Mecz to pretekst" Anity Werner i Michała Kołodziejczyka i szczerze ją polecam. Tutaj fragment https://magazyn.wp.pl/ksiazki/artykul/jak-grac-w-pilke-kiedy-na-murawe-spadaja-bomby
Co do Ukrainy. Cały czas na kraj spadają bomby. Liga piłkarska rozgrywa się bez udziału kibiców. Kiedy podczas meczu zaczyna wyć alarm przeciw bombowy, wszyscy muszą schodzić do schronu i zdarza się, że mecz trwa o kilkadziesiąt minut dłużej, ze względu na te przerwy. Ukraińskie drużyny grają też w LM i LE, rozgrywając swoje mecze w Polsce.
Takie z pozoru nieznaczące rzeczy pomagają przetrwać i nie zwariować całym społecznością zebranej wokół danego klubu.
23dbbd55-736c-416b-a1ac-abc9feb40395
szewardnadze

Tam nie ma wojny pełnoskalowej. Jakby taka była to ruskie by Ukraine momentalnie zdmuchnęli. Nie ma zmasowanych ataków lotnictwa czy ostrzału artyleryjskiego tylko punktowe pykanie z daleka.Rozumiem że sie lubita polachować do Ukrainy dla lepszego samopoczucia ale bądźmy realistami.

WojciechKawulski

@szewardnadze

Dlatego zamiast ją momentalnie zdmuchnąć wolą tracić pełno ludzi, sprzętu i pieniędzy?

szewardnadze

@WojciechKawulski jak tam tylko kilka tysiecy ruskich żołnierzy zginęło i złomują sobie troche starego sprzętu, "ogrywają" świeżych żołnierzy. Ruskim nie potrzebna cała Ukraina, wystarczy że będzie zdestabilizowana i nie bedzie w NATO co dla ruskich jest bezcenne. W ogóle to dlaczego nie wiadomo ilu ukraińskich żołnierzy zginęło? Wstydliwa tajemnica?

Fryzjer_CIemnosci

@szewardnadze oczywiście że nie ma tam żadnej wojny pełnoskalowej, to tylko operacja specjalna mobilizacja jest tylko częściowa i obejmuje tylko ochotników

Ogólnie nic się nie dzieje, można się rozejść a krążownik Moskwa jest aktualnie we flotylli okrętów podwodnych, kilku marynarzy z niego tylko zdezerterowało

Zaloguj się aby komentować