„Wietrz mieszkanie!” – krzyknęła mama, wychodząc do sklepu. Myślę: „Proste zadanie. Otworzę okno i po sprawie.” Otworzyłem jedno… potem drugie… potem balkon, bo przecież niech się dobrze przewietrzy. Minęły dwie minuty. Zanim zdążyłem zamknąć cokolwiek, przeciąg ożył. Firanka wzbiła się w powietrze jak duch babci, który wrócił sprawdzić porządek. Z kuchni wyleciał ręcznik papierowy, zrobił trzy okrążenia pokoju i wylądował na mojej twarzy. Stół przesunął się sam. Drzwi trzasnęły z takim hukiem, że sąsiadka z dołu zadzwoniła, pytając, czy mamy trzęsienie ziemi. Wreszcie biegnę, żeby zamknąć balkon, ale... BAM! Przeciąg zatrzasnął mi go tuż przed nosem, a ja zostałem uwięziony w przeciągowej strefie wojny. Na koniec mój kot, który całe życie był flegmatycznym klocem, odleciał z kanapy jak nietoperz, zostawiając za sobą tylko pazury wbite w zasłonę. Wnioski? Wietrz mieszkanie – ale z kaskiem, liną bezpieczeństwa i może egzorcyzmami na firankę.


#codziennewietrzenie #zabawnaopowiesc #skladliteracki

bea61f2f-4399-4516-a7c7-e67e418a84f8
Eber userbar

Komentarze (0)

Zaloguj się aby komentować