Taka ciekawostka: Jakiś miesiąc temu przyniosłem pierwszy raz Yerbę do roboty, a rzecz się dzieje w Austri. Spośród ośmiu osób w zespole, tylko jedna wiedziała, co to jest.
To dla mnie pewnego rodzaju szok kulturowy, bo w mojej poprzedniej pracy, jeszcze w Polsce, działał niemal kościół Yerby.
Edit: O tagu zapomniałem, także #yerbamate
