siRcatcha muzycznie
Epizod #3 The prodigy
Kto nie zna fajerstartera, czy agaty pojzon?
No dobra, The prodigy, a konkretniej Liam Hewlett zmienili w dużym stopniu moje życie przez całkowity przypadek. Początek lat 90tych to był czas kiedy chłonąłem każdy rodzaj muzyki (heh pamiętacie konkursy w radiu na odgadywanie kawałków w Radio Zet i RMF? - wygrałem kilka razy, jako nieletni musiałem podawać się za ojca by móc odebrać śmieszne nagrody xD) No ale dobra, skąd to Prodigy? Otóż, jak to było na początku lat 90tych, Polacy ruszyli na mityczny Zachód na saksy. Mój staruszek, jeździł handlować głównie do BeNeLuxu (tak tak, czasem mnie zabierał na weekend, to tam poznałem smak dobrego zioła, którego już tam nie ma swoją drogą ) Podczas jednego z wyjazdów przywiózł pierwszy na osiedlu odtwarzacz CD xD Była to mega atrakcja dla kolegów, którzy przychodzili posłuchać boomboxa sony. No odtwarzacz był, ale z dostępnością płyt już nie bardzo. Ale co tam! Za każdym razem prosiłem go, żeby mi przywiózł jakąś płytę. Szkopuł w tym, że jak na polskie zarobki płyty były cholernie drogie i często przywoził "white labele" albo inne piraty, czasem jakieś single w papierowych kopertach. No i jednego pięknego dnia ojciec się machnął i kupił mi białą płytę - The prodigy: Experience. On sobie nie zdawał sprawy co zrobił Płyta została tak skasowana, że byłem szczęśliwy, że przegrałem ją na kasetę typu Metal xD Pierwszy kawałek jaki usłyszałem to był Charly. Tego się nie da zapomnieć. Oto i on poniżej. Rok 1992. Rozumiecie? W tym czasie w PL królowało "Mydełko Fa" i podobne klimaty. Byłem taką awangardą, że lać mnie chcieli zarówno skini jak i punki xD Polecam tę trochę zapomnianą płytę serdecznie - jest to wg. mnie jedna z tych, która spowodowała, że elektronika przebiła się w Europie do szerszego grona odbiorców (a to co zrobili po płycie Music for The jilted Generation to w ogóle). Wrzucę kilka ulubionych staroci prodiża w komentarzach.
https://www.youtube.com/watch?v=cSTBFZ-To2E