Rosyjski rząd pełną parą pędzi w kierunku katastrofy budżetu federalnego, który w błyskawicznym tempie traci wpływy z ropy naftowej, źródła co trzeciego rubla z podatków.
Według wyników z grudnia, pierwszego miesiąca unijnego embarga i „pułapu cenowego” wprowadzonego przez kraje G7, średnia cena rosyjskiego gatunku Urals spadła do 50,5 USD za baryłkę.
W ciągu miesiąca wartość eksportowa rosyjskiej ropy spadła o 16 USD, czyli o 24%, a w porównaniu z październikiem o 20 USD, czyli prawie 30%. W efekcie cena powróciła do poziomów z grudnia 2020 r., a dyskonto, którego muszą udzielić jego nabywcy, wzrosło do prawie 40%.
„Ministerstwo Finansów potwierdziło, że wszystko jest nie tylko źle z cenami ropy Urals, ale bardzo źle”, mówi Jewgienij Suworow, ekonomista w Centrocredit Bank. Koszt rosyjskiej ropy w rublach, wskaźnik, od którego zależy wypełnienie budżetu, spadł do 3,3 tys. rubli za baryłkę, a biorąc pod uwagę skumulowaną inflację, spadł do rekordowo niskiego poziomu.
Obecne ceny Urals są o 20 dolarów niższe niż zakładano w budżecie i prawie o połowę mniejsze niż potrzebne dochody na pokrycie wydatków. Przy takich cenach koncerny naftowe ledwo wiążą koniec z końcem, a niektóre dostawy dla indyjskich rafinerii sprzedały się w grudniu ze stratą.
Nie jest też możliwe zrekompensowanie spadku cen wolumenami. W grudniu eksport ropy naftowej z Rosji spadł o około 20%.
Ceny około 40 USD za baryłkę będą „prawdziwą katastrofą” dla budżetu, rząd będzie musiał ciąć wydatki. Według planu wyniosą one 29 bilionów rubli, z czego jedna trzecia trafi na sfinansowanie armii.
Nikt na Kremlu nawet nie wyobraża sobie ceny ropy Urals poniżej 40 USD. Tymczasem dziś ropa w porcie Primorsku na Morzu Bałtyckim kosztuję dziś 38,7 USD za baryłkę.
Według wyliczeń IHS Markit koszt ropy wydobywanej w Rosji ze złóż lądowych wynosi 42 USD za baryłkę, natomiast wydobycie ze złóż morskich wynosi 44 USD.
Autor: Sztuka Wojny - Niezależny kanał informacyjny.
#rosja #gospodarka
