"To ty jesteś ekspertem w swoim trangenderowym doświadczeniu"

Takie hasło znajdziemy na stronie prywatnej "internetowej kliniki" GenderGP (GP to brytyjski skrót określający lekarza rodzinnego) dostarczającej medykamenty, które pomagają w zmianie płci. Owa "klinika" założona przez brytyjskiego lekarza a funkcjonująca z Singapuru jest doskonałym przykładem afirmatywnego modelu opieki nad osobami trans z zaburzeniami płci. Model ten, którego źródła należy upatrywać w Stanach Zjednoczonych polega na samodiagnozie, która jest podstawa rozpoczęcia procesu tranzycji. O ile dotyczy ona osób dorosłych i jest finansowana z prywatnych środków samego zainteresowanego, jako osoba z lewicowym światopoglądem nie mam do niej absolutnie żadnych zastrzeżeń. Problem pojawia się, gdy mamy do czynienia z nieletnimi a do takich również skierowana jest oferta GenderGP, która w swoim szerokim wachlarzu usług ma miedzy innymi dostarczanie tzw. blokerów dojrzewania.

Czym owe blokery są? Otóż są to bardzo mocne środki farmakologiczne, które są używane przy niektórych rodzajach raka czy niezwykle rzadkich przypadkach, gdy ciało dziecka zaczyna dojrzewać zbyt wcześnie. Nie są one licencjonowane do użycia w przypadku leczenia dysforii płciowej i nie przeszły kompleksowych testów w tym kierunku a szczątkowe dowody anegdotyczne wskazują na wiele możliwych efektów ubocznych. Ostatnimi czasy po wysypaniu się wielu trupów z szaf ideologicznie motywowanych lekarzy i aktywistów wiele krajów w tym Wielka Brytania postanowiły ów problem uregulować.

Ograniczenie działalności takich "klinik" jest szczególnie trudne nie tylko ze względu na fakt ze są one prywatnymi przedsięwzięciami zarejestrowanymi na drugim krańcu swiata, ale przede wszystkim ze względu na głęboko zakorzenione do niedawna w wielu instytucjach ideologiczne wręcz przeświadczenie ze "płeć psychiczna" (słynne gender) jest ważniejsza od faktycznego stanu biologicznego. Wspomniane wcześniej afirmatywne podejście do problemu do niedawna głęboko tkwiło w wielu zachodnich instytucjach przykładem niech będzie brytyjskie NHS (odpowiednik polskiego NFZ) ale o tym później.

Problem wypłynął nawet w ONZecie, gdy w styczniu sprawozdawca do spraw przeciwdziałania przemocy wobec kobiet i dziewczynek skrytykowała WHO za plany nakreślenia "wytycznych dotyczących medycznej tranzycji" wytykając ze żaden z członków komisji nie wziął pod uwagę zastrzeżeń co do medycznej tranzycji nieletnich czy ochrony wyłącznie kobiecych przestrzeni. WHO podkuliło ogon i wyłączyło z owych wytycznych nieletnich.

Wielka Brytania również probuje przeciwdziałać owej wątpliwej ideologii. W 2020 NHS zleciło Hilary Cass (jednej z najbardziej szanowanych lekarzy pediatrii) audyt procedur medycznych, jakim poddawani są nieletni z dysforią płciową. Na pełne wyniki audytu przyjdzie poczekać do polowy tego roku jednak z cząstkowego raportu opublikowanego w 2022 wylania się dość upiorny obraz. Wynika z nego ze w specjalistycznej kilinice zajmujacej sie dysforia plciawa (GIDS) bedacej czescia Travistock foundation trust w Londynie dysprporcjonalna czesc pacjetow poddana procedurom zmiany plci ma autyzm i/lub jest w ciężkiej sytuacji rodzinnej (np. jest pod tymczasowa opieka państwa). Stwierdzono rowniez znaczace braki w dokumentacji a samo GIDS nie przyjmuje obecnie nowych pacjentow bedac w trakcie likwidacji. Docelowo opieka nad pacjentami zostanie zdecentralizowana.

Dr Cass kwestionuje rowniez uzycie blokerow ktorych efekt na rozwoj jest slabo przebadany a NHS zaprzestalo ich uzywania u osob ponizej 18go roku zycia (poza testami klinicznymi). To spowodowało ze wielu ideologicznie motywowanych lekarzy pozakładało prywatne kliniki czego pokłosiem jest wspominane wyzej GenderGP.

Walka z tym niebezpiecznym trendem wykracza poza medycynę. Maya Foster szefowa NGOsa Sex Matters zwraca uwagę na fakt ze niektóre bardziej "progresywne" szkoły stworzyły warunki ułatwiające nieletnim tranzycie bez powiadomienia rodziców. W grudniu zeszłego roku do akcji wkroczyło ministerstwo edukacji, które w kontrze do działań trans aktywistów wydało wytyczne w których jasno stwierdza ze promowany przez nich poglad ze ludzie moga zmieniac plec jest nienaukowy. Zobowiązują one również szkoły do współpracy z rodzicami, gdy dziecko chce zmienić płeć w kontrze do pomaganiu mu w osiągnięciu tego celu bez wiedzy opiekunów.

Co szczególnie cieszy to fakt ze shadow education minister z opozycyjnej partii pracy calkowicie popiera te wytyczne co sygnalizuje powazny zwrot na brytyjskiej lewicy.

Mam nadzieje ze wpis sie podobał. Jeżeli tak to zapraszam do obserwowania nowego tagu #moskvinnadaje

Dla zainteresowanych tematem polecam książkę Emily Maitlis, którą się posiłkowałem w napisaniu tego posta.

Zaloguj się aby komentować