Przez prawie pół roku jechałem na kablu sieciowym podłączonym podpiętym do lapka, bo myślałem, że coś zrąbałem z WIFI i Bluetooth w moim 5-letnim złomie po moim ostatniu dłubaniu w środku tj. "rozkręć wszystko, zgub kolejne kilka śrubek po drodze i złóż".
Po mojej powtórnej batalii z WIFI po przerwie polegającej na reinstalacji sterowników, zabawę w konsoli, odświeżaniu ustawień, odwirusowywaniu; trwającej z 3 godziny okazało się, że kabelki do karty WIFI są rozłączone...
A już byłem bliski formatowaniu kompa....