Wesprzyj nas i przeglądaj Hejto bez reklam

Zostań Patronem
Prissana - Thichila

Jest coś nie tak ze mną. Z początku mocno uderza mnie kamfora. I to lubię, aczkolwiek po chwili zapach transformuje w bardziej anyżowo-kamforowy. I w tym momencie powinienem już wycofać się z dalszej eksploracji zapachu - zwykle tak robię, gdy trafię na anyż. Tutaj jednak, po kilku sekundach od aplikacji, mój mózg staje się bardzo zajęty. Bo niby to anyż, jednak taki nie do końca. Sam już nie wiem, czy przypadkiem to nie irys.. czasami mylą mi się. Pamięć szwankuje, wszystko się miesza. Bo ten anyżowo-kamforowy wcale mi nie przeszkadza. Zaczynam szukać wśród znanych mi nut. I oczywiście, że nie znajdę odpowiedzi, bo to tajskie perfumy.

Grzybki

Swoich pierwszych Tajów poznałem w roku 2020, na kole podbiegunowym. Z dnia na dzień zdecydowałem się wyjechać tam do pracy - najcięższej, a zarazem najbardziej relaksującej w moim dotychczasowym życiu. Jako dziewięćdziesięciokilogramowy gitarzysta, po spektakularnym uderzeniu ryjem o pandemię, tę propozycję pracy otrzymałem z nieba. To był ostatni moment, w którym jeszcze dało się jakoś uratować cały ten mój niestabilny biotop, ale potrzebna była bardzo szybka zmiana. Do tamtej pory samotnie wynajmowałem pożydowskie mieszkanie na krakowskim Kazimierzu, które od końca roku 2019 dosłownie z miesiąca na miesiąc kosztowało coraz więcej, a właściciel - niejaki Jarema Bezdel (kiedyś tam jeszcze kopnę go w d⁎⁎ę za to wszystko, choć już mi przeszło... ale tak kolekcjonersko wypłacę mu kopa i podepczę myckę, jeśli nasze drogi się przetną) - nie miał żadnych skrupułów, by ciągnąć ze mnie pieniądze, które czuł, że mogę mieć, podczas gdy ja tak naprawdę ich nie miałem.

Wylot za dwa dni. Północ Szwecji. Formalności przedłużyły go o kolejne dwa dni, a bilet w tym czasie zdrożał z trzech do sześciu tysięcy złotych. Dziwne czasy. Co najbardziej zapamiętałem z tych kilku dni, to już w drodze do pracy, dwa urocze Cavaliery obwąchujące mnie pod kątem obecności narkotyków, podczas przesiadki w Oslo. Merdały do mnie, a ja zastanawiałem się, czy to dobrze, czy źle... czy wyczują, że 25 lat temu byłem ćpunem i będę musiał wrócić do Polski i odwołać kolegę, który przeprowadził się do mnie, żeby opiekować się kotami, sam rezygnując z wynajmu innego mieszkania z dnia na dzień. Merdały do mnie, a ja zastanawiałem się nad tym, jak będę miał przejebane, jeśli mnie zawrócą.

Udało się. Jestem na najdalszej północy Szwecji. Mam być anglojęzycznym pośrednikiem pomiędzy Ukraińcami a Szwedami. Pracującym na torach poliglotą. Od tygodnia nie mogą się porozumieć, bo ostatni pośrednik musiał uciekać. Jego brat po pijanemu nastąpił bosą nogą na rozbitą butelkę gdzieś w niemieckim mieszkaniu i wykrwawił się na śmierć. Chłop musiał wracać. Potem jeszcze spotkaliśmy się na tej północy i okazało się, że dobrze się znamy. Ale do Grzybków.

"Grzybki" to wymyślone przeze mnie przezwisko dotyczące Tajów obsługujących pole z domkami, w ścianach jednego z których spędziłem kilka następnych miesięcy. Uśmiechnięci, zapracowani, niscy, w wielkich wełnianych czapkach wyglądających, jak grzybowe kapelusze. Prowadzili skup borówek, ogarniali wielkie pole namiotowe, jeździli jakimiś koparkami... i zawsze machali nam na powitanie, gadając coś po tajsku i śmiejąc się z nas. Głównie przez ten czas śmialiśmy się z siebie nawzajem i dla wszystkich było to miłe.

Wan Sao Long

Trudno dotrzeć do prawdziwych tajskich źródeł dotyczących tej rośliny. Oryginalne przekazy były prawdopodobnie pisane na liściach bobu lub wypalane na skórze niewolników z niższej kasty i nic z tego wszystkiego nie zachowało się do dnia dzisiejszego. Jestem święcie przekonany, że Grzybki wiedziałyby coś na ten temat. A jest to roślina legendarna. Dawniej występująca jedynie w małych skupiskach, na terenach trudno dostępnych uroczysk południowej Tajlandii; dziś już nie tak endemiczna i rozpowszechniona wszędzie tam, gdzie znajdzie się choć trochę chłodu i wilgoci, które są jej niezbędne do przetrwania. Poza powszechnie znanymi wśród Tajów właściwościami leczniczymi, miała swym zapachem onieśmielać kobiety - i to właśnie ta najbardziej legendarna część informacji o tym tajemniczym ziółku, które pachnie w zasadzie w całości, na dodatek dość intensywnie. Różnie gada się o tym zapachu; dla europejskiego nosa najbliżej mu jednak do anyżu lub irysa. I na tym właśnie tradycyjnym ziółku Prin Lomros oparł swoje kolejne dzieło.

Thichila

Niby nie dzieje się wiele, jednak nie jest cienko. Nudność anyżu to Wan Sao Long. Początkowo w bliskim sąsiedztwie pobrzmiewa kurkumowy puder. Szybko jednak zanika i na wierzchu są właściwie dwie nuty. Ta druga, eukaliptusowa, wręcz rodem z Vicks Vaporub kamfora, to Borneol. Sprawia, że zapach wibruje, choć nie jest w stanie zbilansować uczucia mdłej, gumowej aury. Mdła, gumowa... to nie w negatywnym sensie. To nie tak, że coś się nie udało. Jest pewność, że tak ma być.
Dość słodkawy, ale nic a nic ulepny. Anyżowo-kamforowe duo jest tu zdecydowanie głównym tematem. Otoczone odległymi, kwiatowymi niuansami, cichnie z czasem, ustępując drzewno-kadzidlanej bazie. Oud prezentuje się tu jako dość pudrowe, słodkawe, drewno (myślę, że w idealnych proporcjach z sandałowcem). Tego typu gładki oud odtwarzany jest czasami w europejskim mainstreamie (Oud Palao). Na tym etapie kojarzy mi się również z bazą w ASQ - Filaria Oud. Kwiatów tu nie ma już zbyt wiele, jednak wciąż czuć daleko w tle jaśmin/tuberozę. Z drewienek oczywiście cynamon. Chyba największa porcja słodyczy pochodzi właśnie stąd. Kafir (czyli w uproszczeniu bardzo blisko skórki limonki) - jego nie czuję w ogole. Blend jest perfekcyjny - trudno rozkładać to na części. A może nawet nie powinno się.
Projekcja - niestety - bardzo średnia. Choć miło byłoby posiadać kilka mililitrów, tak na globala dwa razy do roku, pozastanawiać się, co tam Grzybki robią.

8/10

#recenzjeperfum #perfumy
b35dc05f-146e-4e5d-94b3-857284e818b5
2

Komentarze (2)

@dziadekmarian Czytanie Twoich postow to czysta przyjemnosc🙏

@dziadekmarian Jak zwykle napisane ciekawie i niesztampowo z umiejętnym wplataniem historii spoza perfumowego świata, dzięki czemu recenzja jest wielowymiarowa 😃 Szacun!

Zaloguj się aby komentować