Omanluxury - Royal Incense

Zacznijmy od róży. Poszukiwanie tej jedynej, pierwszej; tej, której zapach nasz nos na tyle już zapomniał, że pozostała w pamięci jedynie w postaci niezrozumiałego już dziś emocjonalnego równania. Podobnie, jak z pierwszą w życiu pomarańczą: wiadomo, że powalała aromatem na tyle, że nawet sąsiad przy zamkniętym oknie wiedział, że coś złego się dzieje za żywopłotem. Ale to była jeszcze epoka przedogrodzeniowa, epoka żywopłotów. Dziś jest inaczej. Dziś jedynie wydaje nam się, że tamta pomarańcza aż tak pachniała. Że tamten rower marki Ereliukas 8 aż tak jechał. I że zapach właśnie tamtej, komunistycznej róży, zniewalał smaganą codziennym znojem żonę czy tam nawet kochankę do tego stopnia, że ten jej prosty chłop-ladaco na porządku dziennym używał tego kwiatu jako ostatecznego argumentu, by móc bez nadwerężania płatu ciemieniowego wyjść z kolejnej opresji i po raz kolejny uratować rodzinę.

No dobra. Ereliukas 8 prawdopodobnie nie jechał aż tak dobrze. Ale nie obrażajmy Litwinów. Jednak z tą różą to tak naprawdę nie wiadomo. Bo niby masz dziś każdą różę, jaką tylko zechcesz. Dziś już nie da się raczej nimi tak efektywnie przepraszać, ale wciąż da się je wąchać z przyjemnością. Niestety - w moim przypadku ten archetyp róży, wdrukowany w dziecięcy umysł w na dość wczesnym etapie poznawania świata, każe mi odrzucać ponad 90% róży, którą spotykam w perfumach – w imię tej pierwszej, którą chcę i wręcz muszę czuć wokół siebie.

No i kiedy już wreszcie ją znajduję, to okazuje się, że to… geranium. Ten j..any anginowiec. Pelargonia wręcz. Nie do wiary. W dodatku połączone z lilią.

To jest pierwsza rzecz, którą czuję w Royal Incense: Róża powstała z Geranium połączonego z Lilią. Od początku również czuć kadzidło – ale nie dym, tylko takie dość jasne, słodkawe ale nie słodkie. I w tej części ja jestem zbyt głupi, żeby ocenić, co tam czuć. Bo jest i miód, i piżmo, i bursztyn. Poza tym nawet wetyweria, której ni cholery nie wyczuwam. Miodu również bym nie zgadł. Tu wszystko siedzi w idealnych wręcz proporcjach.

Na pewno zaliczyłbym ten zapach do różanych, ale prawdopodobnie wiele osób wprowadziłbym tą klasyfikacją w błąd. Zaliczam go więc do zajebistych, niepowtarzalnych, ciepłych – ale nie aż tak ciężkich – zapachów. Rozumiem, że może zmęczyć, przytłoczyć. Na pewno jest zauważalny – wiesz, że inni wiedzą. I naprawdę jest luksusowy.

Zapach: 10/10
Projekcja: tak dobra, że aż chwilami wstydliwa.
Trwałość: nie wiem, na pewno nie krótka; cały czas to czuć.

#perfumy
6fb172a3-ffea-461a-bbc0-3a507dd5056e
e813a813-ff96-44ec-9dbf-686b4e4c0e81
kris1111

@dziadekmarian swego czasu miałem okazje trochę potestować RI. Niby fajne pachnidło, dobrze wymieszane, ale ... Zainteresowanych odsyłam do tego tematu- https://perfuforum.pl/thread-20264-page-3.html , gdzie zostawiłem swoje wrażenia, a tutaj clou opisu: "Kadzidło, które w samo w sobie jest balsamiczne, zostało jeszcze podbite przez słodycz miodu. Nie zmienia tego akord kwiatowy, który nadaje trochę lekkości. Nie poprawia sytuacji nawet pojawiający się w pewnym momencie akord skórzany. Jest on miękki i otoczony balsamicznym bursztynem. Przez cały czas brakuje mi tutaj jakiegoś pazura... ".

Nie mówię, że to złe perfumy. Owszem fajne, ale takich fajnych zapachów mamy wiele. Interesująca interpretacja kadzidła, ale nic, co mogłoby zagościć u mnie na dłużej.

Jako ciekawostkę dodam, że ten sam zapach jest jeszcze dostępny pod starą nazwą, Samahram, i w starszym flakonie, ale w cenie niższej o 50 euro.

dziadekmarian

@kris1111 Dziękuję za tę informację Możliwe, że zdecyduję się jednak na flaszkę Samahram.

Zaloguj się aby komentować