Od półtorej godziny denerwuje mnie jedna osoba, nie da się jej znieść - pi⁎⁎⁎⁎li od rzeczy tak mocno, że nie można się skupić. Meritum - dyskutujemy w grupie o danym zagadnieniu, dopytuję się znajomej o co jej chodzi, by jakoś odpowiedzieć, a ta się wtrąca w rozmowę. Szybka akcja - upominam, że się wcina i na cholerę się wtrąca. Zrobił się lekki kwas, ale po tym wszystkim jej zapędy do pierdolenia uspokoiły się.
Muszę popracować nad cierpliwością i ukazywaniem kamiennej twarzy, bo asertywność jest, tylko co z niej, skoro potem mi się to udziela na psychice, zamiast to olać.