Obiecałem podzielić się wrażeniami po zapoznaniu z nowymi zapachami od Sultana Pashy na początku tygodnia, lecz niestety czas nie pozwolił, za co przepraszam tych którzy oczekiwali.
Opisy to bardziej pierwsze wrażenia, niż wnikliwe recenzje, ale myślę dadzą obraz czego można się spodziewać.
Irisoir - otwarcie syropowate, owocowe (brzoskwinia) z odrobiną bursztynu, szybko pojawia się puder z irysa z ale też jego marchewkowo-ziemista forma, za którą akurat nie przepadam, do tego w tle sucha i trawiasta wetyweria. Na szczęście mimo podbicia wetywerią te ziemisto-marchewkowe aspekty irysa szybko odchodzą w cień i robi się maślanie, choć puder nadal obecny, ale brzoskwiniowy syrop fajnie to balansuje.
Joyeux - szałwiowa bomba w otwarciu, po chwili dochodzi nieco szorstka ale słodka lawenda, całość jest bardzo czysta i świeża, w towarzystwie zielonych akordów z nieśmiało wychodzącą miętą. W tle drzewo cedrowe z którego sączy się słodka żywica a do tego trochę skórki, pachnie to bardzo klasycznie i baza kojarzy mi się z Et Pourtant od Henry Jacques.
Thebes - trochę dziwne otwarcie, jakby mineralne z ziemistymi nutami, ale przełamane mydlinami i słodkim kwiatowym pudrem musi tam być irys i róża oraz aldehydy, a poza tym ciężko mi coś wskazać. Z jednej strony pachnie to retro, ale z drugiej nowocześnie. W bazie wychodzi sucha i trawiasta wetyweria podobna jak w Irisoir, ale przełamana wilgotnym mchem i słodkim bursztynem. Jest bardzo elegancko, żadnych piwnic, stęchlizny itp., jeśli mnie pamięć nie myli to klimat Roja Vetiver Parfum.
Quintessentially Amber - słodko-słona żywica, nieco cytrusowego kadzidełka i syropowata róża, całość w otoczeniu przypraw na drzewnej bazie. Można powiedzieć, że klasyczny ambrowiec, ale został świetnie zbalansowany, nie jest tak ulepny i toporny jak to w tej kategorii bywa; kojarzy mi się z Etro Ambra.
Podsumowując, nic mną nie wstrząsnęło, ale jest dobrze, z przyjemnością ponoszę i lepiej przyjrzę się globalnie. Kompozycje nie są szczególnie złożone i bogate, raczej liniowe, ale nie płytkie; niemal każda też mi coś przypomina, z czymś się kojarzy, więc czegoś nowego nie odkryłem; jedynie Irisoir jest powiedzmy w jakiś sposób unikalny. Do jakości składników nie mogę się przyczepić.
Póki co Joyeux najbardziej wpisuje się w mój gust. Ciekawym wydaje się też Quintessentially Amber, choć bursztynowe zapachy nigdy do mnie nie przemówiły, ale może ten to zmieni? Wetyweria to również nie mój składnik, lecz Thebes nosił się bardzo komfortowo. Irisoir stoi przed nie lada wyzwaniem, bo w zasadzie idealnego irysa mam w postaci Iris Ghalia od Ensara.
#perfumy #recenzjeperfum
