Nostalgia niedługo podzieli los patosu.
Słyszysz: "patos". Myślisz - no brzydkie rzeczy sobie myślisz. "Patos". "Patetyczny". To słowo nie budzi ani jednego zdrowego, pozytywnego skojarzenia. Patos kojarzy się z nadęciem, ze sztucznością, z przesadą, ze sztampą, patos jest tonem, w który uderza tylko wariat albo idiota. Patos ma budzić "wyższe uczucia", wznosić w górę serca, patos ma nam dać poczucie czegoś wyjątkowego, wyjmującego nas na chwilę z popularnej, płaskiej rzeczywistości - ale coś mu to nie wychodzi i to od dłuższego czasu.
A nie zawsze tak było. Sięgnij po książki sprzed stu, dwustu, trzystu lat. Sięgnij po muzykę klasyczną, posłuchaj takiego Wagnera, symfonii Bacha - autorzy ówczesnych dzieł nie wstydzili się patosu, sięgali po niego, a słuchacze i czytelnicy chłonęli go jak sucha ziemia wodę. Sienkiewicz? Patetyczne "ku pokrzepieniu serc!". "Patetyczne!" nie było zarzutem. "Patetyczne" było pochwałą.
Coś się jednak stało. Coś zaczęło przeszkadzać. Mozart z grymasem rzucił o srających marmurem, proza stawała się coraz bardziej prozaiczna, muzyka coraz bardziej popularna i przyziemna, patos i wyniosłość stały się obciachowe, mimo tego iż stosunkowo niedawno były one wręcz oczekiwane przez publikę.
Patos zabiła przesada. Z klucza do sukcesu stał się wytrychem, używanym za często, używanym bez dobrego powodu, stał się karykaturą samego siebie. To trochę ironiczne, że styl przesady stał się ofiarą przesady właśnie.
I to samo czeka nostalgię. Piękne uczucie, tęsknotę za dawnymi czasami. Powoli będzie tylko odcinaniem kuponów i dojeniem już dawno wydojonej krowy.

Zaloguj się aby komentować