No to dziś trochę przyspamuje #perfumy

Kolega @Morawagin81 zapytał wczoraj o piżmowce od Ensar Oud, a jako, że piżmo spod ręki tego rzemieślnika bardzo sobie cenię i udało mi się kilka z nich poznać, posłużę więc radą i zapraszam do spontanicznej #recenzjeperfum


Tibetan Musk

Świetne, bardzo gęste i soczyste owocowe otwarcie z grejpfruta i porzeczki, które zręcznie przechodzi w fougere z szorstką lawendą z przyprawami i gładkimi nutami drzewnymi. Głębię wydobywa pikantne i o cytrusowym, choć też lekko chłodno-metalicznym wydźwięku kadzidło (olibanum), jest żywiczne i emituje lekką smużką dymu i co warto podkreślić nie ma kościelnych konotacji. Samo piżmo pachnie przyjemnie, choć oczywiście wyczuć można animalne naleciałości to w istocie jest bardzo miękkie i z obecnymi nawet mydlanymi niuansami. Co ciekawe ta porzeczka jest tam obecna niemal przez cały czas - a robi robotę.

Jeśli ktoś szuka jednak mocniejszych wrażeń warto zwrócić uwagę na wersję Tibetan Musk: Tibetan Oud, która jest bardzo fizjologiczna i wręcz krwista z mocno wyraźnym metalicznym akcentem.


Mongolian Musk

Animalistyka w gourmandowej odsłonie, choć de facto z poznanych EO z "Musk" w nazwie ten jest najbardziej zwierzęcy. Kompozycja otwiera się gorzką i ostrą - bo przyprawioną pieprzem - herbatą, do której szybko dołącza fekalne w wydźwięku piżmo. Pieprz szybko przycicha, ale herbatka nie traci swojego przyprawowego charakteru, bo z pomocą przychodzi cynamon. Zaczyna też delikatnie wysładzać się kroplami miodu, a tym samym bardzo ładnie się balansuje, bo nie jest ani za ostro, ani za słodko. W tle czuć charakterystyczna dla EO drzewny akord, trochę ostrawy żywiczno-dymny z lekkimi ziemistymi naleciałościami. Piżmo choć w trakcie się wygładza i zyskuje wyraźnego czekoladowego tonu, to do końca pozostaje fizjologiczne.


Tonkin Musk

Jeden z najbardziej przyjemnych zapachów marki, choć piżmo początkowo jest troszkę brudne to szybko i płynnie się oczyszcza i już w początkowej fazie nabiera sporo kremowości. Zmieszane zostało z tropikalnymi kwiatami emanującymi nieskazitelną czystością i świeżością. Wyczuwam też lawendę, która nadaje ostrości i szorstkości, ale z czasem się wygładza do lawendowego mydełka. Istotną rolę odgrywa tu także genialna - w sumie to charakterystyczna dla EO - brzoskwinia nadająca owocowej słodyczy i nieco kwaskowatości; owocowy akcent podbija jeszcze kambodżański oud.


EO No. 2

Cała seria EO No. 2 poświęcona jest właśnie piżmu, ja znam jedynie w wersji EO No. 2: Tonkin. Z wyżej opisanym Tonkin Musk bym go jednak nie porównał, choć nie da się ukryć, że łączą je wspólne cechy to zostały całkowicie inaczej zinterpretowane, a konkretniej kwiaty i owoce, które tutaj są akurat kwaśne i sfermentowane, dopiero w bazie wykazują nieco słodyczy. Kompozycja bardziej kojarzy mi się z Jungle Kinam, domyślam się, przez użyty w obu oud z Papui Nowej Gwinei o drzewnie-żywiczno-dymny profilu ze skórzanymi niuansami, ale tutaj z wyciętym akordem ziemistym, który w Jungle Kinam był wyraźny - pachnie to na zasadzie spalonego drzewa w lesie deszczowym z którego tli się jeszcze ciemny dymy i wypływa gorąca żywica. Kompozycję dominuje świdrująca mieszanka przypraw z gorzką czarną herbatą. Piżmo stanowi bazę zapachu wygładzając całą kompozycje swoim kremowym i nawet nieco czekoladowym profilem, zatem także w tym aspekcie zapach może poniekąd przypominać Tonkin Musk, gdzie to piżmo jest po prostu przyjemne.


Musc Gardenia: Berke Khan

Tytułowego kwiatu gardenii tutaj nie czuję, choć gardenia kojarzy się też z ogrodem, natomiast mi ta kompozycja bardziej przywodzi na myśl las. Już otwarciu wyczuć możemy brudne i zwierzęce piżmo, jest wręcz fekalnie; charakterem podobne jest do tego z Mongolian Musk, co nie powinno dziwić, bo tu też jest mongolskie. Zostało zostało z zielonym, jakby wilgotnym i zgniłym akordem ściółki, przy czym po pierwszych spotkaniach z nim miałem wrażenie jakby w tym lesie znaleźć "papierzaka" ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Z czasem jednak całość się wygładza, bo pojawiają się kwiaty z błękitnym lotosem i jaśminem w roli głównej, które podtrzymują te indolowe aspekty oswojonego już piżma, a do zielonych akordów dołączają nuty drzewne, co trochę kojarzy się z Homeros SQ.


Private Blend

Przyznam, że tego akurat w żadnej wersji nie znam, ale warto o nim w temacie piżma wspomnieć, bo przez fanów marki uważany jest za ensarowe magnum jeśli chodzi o ten składnik i ogólnie portfolio marki. Jeśli wierzyć porównaniom to jest podobny do wyżej opisanego EO No. 2: Tonkin i nie będę ściemniał, że to jest jeden z powodów dla którego Private Blend akurat jeszcze nie znam, choć miałem ku temu parę okazji, ale finalnie się nie zdecydowałem - bo EO No. 2 mi nie do końca siadł (zbyt przyprawowy i kwaśny) - tym bardziej, że to kompozycja z droższej linii, ale myślę kwestia czasu aż ciekawość weźmie górę.


Iris Ghalia

Choć w nazwie irys i nie da się ukryć, że ten zapach to oda do irysa właśnie, to piżmo stanowi tutaj rdzeń zapachu. Wyżej już wspomniane genialne porzeczki i brzoskwinie sparowane z wręcz jedwabistym, fioletowym akordem irysa, który z czasem robi się trochę pudrowy (ale nie kosmetyczny) by finalnie przejść w kremową, maślaną postać i w bazie przedstawić też jeszcze jego skórzane aspekty. Piżmo, choć nadaje kompozycji animalnego charakteru jest tutaj niesamowicie gładkie i miękkie jak przyjemne w dotyku zwierzęce futerko; natomiast mieszanka szarej ambry i oudu dodaje eleganckiego, choć mrocznego tła.

Podstawowa wersja IG nie jest w żaden sposób odpychająca, ale dla odważnych, szukających bardziej skrajnych doznań polecam wersję Iris Ghalia: Trifecta, która jest naprawdę fekalna dzięki podkręconej dawce piżma, a Mongolian Musk - o którym wspomniałem jako najbardziej animalnym z "Musk" - to przy niej przyjemniak.

4a247c3a-56f6-4f29-91bf-7c5df3ae409f

Komentarze (20)

BND

@pedro_migo Recenzje jak zawsze pierwsza klasa 👏

pedro_migo

@BND miło słyszeć, dzięki wielkie!

dziadekmarian

@pedro_migo Dobre przygody, proszę Pana. Ja dopiero pięć Ensarów przewąchałem, ale tak, jak mi łeb otworzył Jamaican Ambergris, to ho ho. Reszta nie zrobiła większego wrażenia, ale to jakieś popierdółki pewnie. No i zazdro nosa!

pedro_migo

@dziadekmarian no Jamaican świetny jest, jeden z najlepszych zapachów EO, a pamiętasz co jeszcze poznałeś?

Na początku przygody z EO to nie wiedziałem czym te zapachy w ogóle pachną, jakie tam są składniki i jak właściwie każdy z nich pachnie, ale z czasem zaczęło się klarować, choć uważam, że żadnego z nich nadal nie rozgryzłem, bo za każdym razem pojawią się inne niuansy itp.

dziadekmarian

@pedro_migo na pewno Hoi An i pamiętam, że było po prostu dobrze. Ostatnie dwa mnie rozczarowały; jednym z nich był Borneo Zen: Tibet. Taki normalny; może nie zły, tylko po prostu jakość blendu totalnie nieadekwatna do ceny. Niestety, nie wszystko mam czas oznaczać na Parfumo ostatnimi czasy i trochę mi się gubią testowane zapachy...

pedro_migo

@dziadekmarian Hoi An to jest właśnie Jamaican Ambergris, bo Hoi An to odmiana wietnamskiego oudu z tego właśnie regionu, która została tutaj użyta, oprócz tej wersji jest jeszcze Maroke SQ i Pinoy LTD ; chyba, że masz ma myśli czysty oudowy olejek Hoi An? Olejku akurat nie znam. Borneo Zen: Tibet zresztą też nie, ale kojarzę, że o dziwo @pomidorowazupa chwalił tego Borneo Zen

dziadekmarian

@pedro_migo tak,. miałem kapkę tego olejku.


@pomidorowazupa się nie zna. Widziałem ostatnio, jak kupował Fahrenheita z La Rive


A tak serio to ja jeszcze muszę poniuchać trochę naturalsów, żeby ogarnąć nos.

pomidorowazupa

@pedro_migo minie Borneo zen urzekło głównie ze względu na jakoś jaśminu, a że uwielbiam ostatnio jaśmin jak cholera to siłą rzeczy bardzo mi się podobał. Nie będę ukrywać że blendzik prosty ale w tym tkwi jego piękno. Ensar użył tu zaledwie kilku składników i w moim odczuciu składniki same się bronią, jednak cena pozostawia wiele do życzenia.

dziadekmarian

@pomidorowazupa jeszcze mam na jednego globala. Być może będę przepraszał

pomidorowazupa

@dziadekmarian calkowicie rozumim brak hajpu i jakis mega (jak np w moim przypadku) pozytywnych opinii, szczegolnie ze jasmin nie jest zbyt lubiany przez wielu.

pedro_migo

@dziadekmarian Hoi An oud oil jak wspomniałem akurat nie znam i co więcej przyznam, że nie przepadam za czystymi olejkami oudowymi.

@pomidorowazupa ostatnio wyszła wersja Trifecta tego Borneo Zen, zarówno PP i EDP. Podejrzewam, że będzie bardziej animalna.

pomidorowazupa

@pedro_migo wspaniale opisane, jestem fanem ja tylko dorzucę swoje trzy grosze jak już jesteśmy w temacie piżmo ensarowych... a mianowicie z tego co mi wiadomo to ensar "recyklinguje" piżmo, czyli robi np tynkture kilka miesięcy i używa takie siki do perfum po czym zalewa to na kolejne miesiące i tak w kółko, co może być powodem dla którego ludzie ostatnio narzekali że np Mongolia Musk było mniej piżmowe - dziwna żydowska praktyka szczególnie biorąc pod uwagę fakt ile kasy sobie życzy za swoje "dzieła". Dodam tylko że np Russian Adam minimalnie czeka kilka lat, a często tak długo aż piżmo całkowicie uwolni się z materiału aż acznie się krystalizować na ściankach butli, dodatkowo on w przeciwieństwie do ensara nie wkłada do tynktury razem grudek( czyli tego co odpowiada za faktyczny zapach piżma) z "workiem" (który sam w sobie nie posiada zapachu piżma, bo to jest po prostu suszony fragment skóry). Nie chcę nikogo zniechęcać ale chciałbym żeby każdy był swiadomy że kupując od ensara często można dostać niekompletny produkt w absurdalnej cenie, co jest w c⁎⁎j smutne.

pedro_migo

@pomidorowazupa dzięki! czyli w dużym skrócie z jednej torebki zaparza kilka herbat mimo wszystko piżmo Ensara jest dla mnie lepsze niż Adama (a wiem, że sam na nie narzekasz) i w zasadzie na lepsze jeszcze nie trafiłem, choć pewnie da się znaleźć

pomidorowazupa

@pedro_migo jak dla mnie Paradise Soil to najlepsze pizmo na rynku, reszta piżmo Adama byłaby znacznie lepsza gdyby nie pakował tam tych wstrętnych chemolanow. Btw dobre porównanie do tej herbaty, tak to właśnie wygląda.

pedro_migo

@pomidorowazupa zgadzam się, że droga w stronę parametrów ponad naturalność jest zła, dlatego bardziej jednak cenię sobie syberyjskie piżmo w wykonaniu Dimy, choć dla mnie w bazie robi się zbyt pudrowe, ale jednak nie męczy utrwalaczami. Jednak Paradise Soil się wyróżnia, początkowo go nie doceniłem i dopiero teraz przekonuje się do niego. A jak oceniasz Paradise Soil w porównaniu z Walimah II, bo dla mnie to zapachy bardzo zbliżone do siebie.

pomidorowazupa

@pedro_migo kwiatówo-pizmowe mieszanki ze swojego rodzaju drzewnymi bazami, niby wiele je łączy ale jednocześnie wiele dzieli. Paradise Soil to dla mnie oda do piżmo, a Walimah to egzotycznie kwiatowa pieśń w której piżmo gra swoją rolę lecz nie jest głównym graczem. Obydwa zapachy mają piękne kwiaty, jeden ma gladziutka i milusia tuberoze która cudownie łączy się z jaśminem, kakao i pizmem, a róża gra u mnie bardzo delikatnie i nadaje fajny kontrast. W drugim zaś czampaka i magnolia serwują totalnie narkotyczny odlot, jednak piżmo jest tu też ewidentne i gra bardziej zwierzęco (przez swój stosunkowo młody żywot) co znakomicie łączy się z indolowymi aspektami czampaki, jest też wetyweria która fajnie przygrywa z oudizkiem. Dla mnie jednak Paradise Soil to piżmowiec a Walimah to kwiatowiec, można niby je porównywać choć dla mnie to dwa różne zapachy pod wieloma względami, choć nie ukrywam że wiele (może) je laczy.

Chavez

@pedro_migo świetne opisy, bardzo fajnie się to czyta i porównuje wrażenia z własnymi. Ja przykładowo Tibetan Musk odbieram z goła inaczej ale to pewnie kwestia wersji oraz mojego nadal kształcącego się nosa;) Swoją drogą czytanie takich recenzji imho bardzo pomaga w jego kształtowaniu wlasnie Za to w pełni zgadzam się z krwistym akcentem Tibetan Musk: Tibetan Oud. Wydaje misie że większa obecność róży (i pewnie jej blendu z pozostałymi składnikami) może odpowiadać za ten efekt.

czakam na kolejne opisy

pedro_migo

@Chavez ogólnie mówiąc to czasami trudno jest to poskładać w jedną całość, bo często bywa, że każdy global pokazuje inne niuanse, coś innego się wybija.

W Tibetan Oud samo piżmo jest mocno podkręcone i to też sporo daje tego dzikiego charakteru.

Chavez

@pedro_migo ojjj tak pizmo daje bardzo „po nosie”. Szczególnie w wersji v2 (czarna plakietka, srebrne napisy) przez pierwsze 20 minut jest bardzo sugestywne;) ale z czasem oddaje pola innym składnikom. W wersji OG (z piżmem w środku) o dziwo początek jest bardziej cywilizowany (ale nadal czuć że mamy styczność z piżmowym zapachem w sensie stricte ). Bardziej dokładne testy najnowszego wypustu jeszcze przede mną, ale zdaje się być najcięższą wersją. Nawet chyba nie pod kątem animalistyki a ogólnego odbioru (najmniej lotny)

Zaloguj się aby komentować