No dobrze, to lecimy na drugą nóżkę. Było półtora miesiąca na wyrównanie wszystkiego, to wracamy znowu w deficyt.
A skoro już poprzednio sobie zrobiłem wpis, to postaram się pisać regularnie. Przynajmniej dopóki szlag nie trafi pomysłu lub dopóki mi się nie odechce.
#stefekpatrzywtalerz <- czarnolistuj śmiało, tu nie będzie niczego ciekawego
Zaczynamy od jutra (dzisiaj jeszcze dzień na wyrównanie i odpoczynek po intensywnych dniach), schodzimy 200-250kcal w dół, docelowo chcąc zrzucić z kilogram-półtora do końca września. Tak samo jak było poprzednio: bez dramatycznego zaginania się, z priorytetem na utrzymanie formy sportowej. Październik zostawię sobie jako miesiąc wyrównania i wyjścia na zero.
Postaram się raz na tydzień się tu podsumowywać. Chyba że zapomnę.
A, waga wyjściowa: przyjmijmy 69,7kg (bo jestem trochę napchany wodą po słoneczku weekendowym i sądzę, że te 300g względem dzisiejszego porannego pomiaru to ja mam jeszcze w sobie).

