Mity pod Moskwą. Dlaczego operacja „Barbarossa” była skazana na klęskę
Kiedy myślimy o mitach, pierwsza myśl pada na starożytnych Greków lub Rzymian. Druga wojna światowa ma jednak własną mitologię, a mity otaczające operacje „Barbarossa” i „Tajfun” oraz bitwę o Moskwę są szczególnie soczyste. W tym artykule nie ma jednak lśniących pancerzy ani salw armatnich, nie ma też spektakularnych wybuchów, jest za to matematyka, logika i coś na kształt dzisiejszego arkusza kalkulacyjnego, czyli logistyka.
(...)
Według planów niemieckiego sztabu w ciągu kilku tygodni Wehrmacht miał okrążyć i zniszczyć większość sowieckich armii do granicy rzek Dźwiny (560 kilometrów od Warszawy), bagien poleskich i zakola Dniepru (650 kilometrów z Warszawy do Kijowa i 1130 kilometrów do Zaporoża). W chwili osiągnięcia tych rzek Armia Czerwona miała już nie istnieć, a dalszy marsz Niemców na wschód miał być tylko formalnością. Niemieckie czołówki pancerne dotarły 10 lipca do Ługi, między Narwą i jeziorem Ilmień, a XLI Korpus Pancerny osiągnął tereny od jeziora Pejpus do Sabska nad Ługą (900 kilometrów od Warszawy). W trzy tygodnie Grupa Armii „Północ” osiągnęła połowę drogi do Archangielska! Kolejnym ważnym punktem dla Grupy Armii „Północ” był Leningrad, którego przedmieście osiągnęły 12 września oddziały 31. pułku piechoty 96. Dywizji. I teraz przyda się kolejny rzut oka na mapę. Z Sabska do dzisiejszych peryferii Sankt Petersburga jest niecałe 100 kilometrów, a do centrum – 115. Jak to możliwe, że ten śmiesznie mały dystans pokonano dopiero po dwóch miesiącach?
Więcej na ten temat: https://www.konflikty.pl/historia/druga-wojna-swiatowa/barbarossa-mity-pod-moskwa/

Zaloguj się aby komentować