Kupiłem prawie 15-letnie auto z małym, 60 konnym silniczkiem o 3 cylindrach, który na wolnych obrotach się trzęsie a powyżej 2500 rpm brzmi jakby wchodził w nadświetlną i to w dodatku za 13k zł xD Jak do tego doszło?
Na wstępie chciałbym przywitać obserwujących #motoryzacja, dzień dobry. Od dłuższego czasu szukałem dla żony małego miejskiego auta z segmentu B. Wymagania były proste: sprawne, niezgnite, działająca klimatyzacja, do 15 koła, nie wymagające ogromnego wkładu przez kilka lat. Szukałem i szukałem i wszystko na rynku było pudrowanym szmelcem. Chciałem dostać albo Punto, albo Clio, albo Fiestę. Dobre egzemplarze schodziły na pniu, zaś leżaki w ogłoszeniach widniały miesiącami. Jeździłem, oglądałem i to była totalna patologia, auta będące totalnymi trupami (zainteresowanym mogę opowiedzieć więcej w osobnym wpisie).
Wreszcie trafiłem na Fabię 2 z silnikiem HTP 1.2 60 KM z datą pierwszej rejestracji styczeń 2008. przebieg niecałe 80k km, sprzedający 80-letni dziadek. W historii pojazdu czysto, auto w całkiem niezłym stanie, pomijając typowe zaniedbania starego dziada, który jeździł po tysiąc kilometrów rocznie, więc olej wymieniał co 3 lata. Poza tym do wymiany były elementy zawieszenia i hamulców i opony, które po 12 latach slizgały się jak chińskie japonki. No i na koniec jeszcze musiałem sam ogarnąć awarie zamka drzwi pasażera.
W rezultacie mam auto, które było mi wielokrotnie odradzane jako gówniany zamulacz, a to pomimo 18 sekund do setki w ruchu miejskim porusza się całkiem sprawnie. Na wakacje bym tym nie pojechał, ale hej to drugie auto w rodzinie, więc może być.

