
Dzień dobry. Dziękuję za poprzednią aktywność pod moim wpisem. Poniżej zamieszczam część felietonu, jeżeli Ciebie zainteresował zapraszam po całość na substack.
Dopiero co zaczęliśmy łapać oddech po Czarnym Piątku, a już zaczyna się grudniowy miesiąc konsumpcji. Jest to ta pora roku, w której rozsądek często przegrywa walkę z emocjami. W ciągu najbliższych tygodni Polacy wydadzą setki milionów złotych, sklepy z wypiekami na twarzy będą liczyć utarg, a my będziemy opróżniać nasze portfele w imię świątecznej konsumpcji. Przedsiębiorstwa są bezlitosne i doskonale wiedzą, które przyciski aktywują w nas tryb zakupów bez opamiętania. Wielkie obniżki i umieszczanie droższych drobiazgów przy kasach to tylko nieliczne chwyty marketingowe, które mają za zadanie maksymalnie uszczuplić nasz budżet. Reklamy telewizyjne, w których możemy zobaczyć pięknie wystrojone pomieszczenia, idealne stoły z 12 potrawami, wspaniałą i świecącą choinkę, powodują, że podświadomie dążymy do tego, żeby i nasze święta były jak z obrazka lub srebrnego ekranu.
Promocje 2+1, piąty produkt za 1 zł i inne sztuczki marketingowe powodują, że wydajemy relatywnie więcej pieniędzy, niż normalnie planowalibyśmy wydać. Klimat świąt nie sprzyja tworzeniu list zakupowych i powoduje, że lwia część z nas realizuje zakupy wzrokowo — jak coś widzi, to coś chce. Skutkuje to często nadmiernym obciążeniem naszego budżetu. Tylko co, jeżeli w pewnym momencie zabraknie nam pieniędzy na konsumpcję? Wtedy pojawia się dość świeży produkt bankowy pod nazwą płatności odroczonych „Buy Now, Pay Later”. Pod przyjemnie brzmiącą nazwą kryje się normalny kredyt konsumencki, który jest obwarowany takimi samymi regulacjami jak regularny kredyt. Niespłacanie go w terminie może realnie wpłynąć na zdolność kredytową oraz poskutkować wpisem do BIK (Biuro Informacji Kredytowej). Zdarza się, że nadmierna konsumpcja przedświąteczna jest początkiem spirali zadłużenia. Na bieżąco jesteśmy bombardowani reklamami, w których pokazywana jest radość obdarowanej osoby, co jednocześnie stanowi reklamę banku, ponieważ nikt nie chce, żeby zabrakło ci pieniędzy w święta — oprócz instytucji finansowych.
Kiedy wypalą się wkłady w zniczach, następuje szeroko pojęta ofensywa marketingowa w sklepach, a w radiu zaczyna lecieć koszmar pracowników handlowych — utwór „Last Christmas”. To jest ta pora roku, kiedy na zewnątrz temperatury nie wskazują jeszcze na klimat świąteczny, ale już jesteśmy w ich kierunku nastawiani. Magia świąt czy może jednak magia zakupów? Ogromne choinki w galeriach handlowych, instalacje świetlne pokrywające budynki sklepów i wszystkie te rzeczy sprawiają, że już w połowie listopada jesteśmy kierowani na kurs konsumpcyjny.
#polska #swieta