Jovoy / La Liturgie des Heures


Kolejny kadzidlak. W roku 2011 Jovoy się nie pieścił. Ich perfumy z tego okresu to nie są igraszki, tylko dosadne manifesty. Liturgia godzin to nie jest miły drewniany wiejski kościółek. To są zimne mury katedry, twarde kamienne posadzki, metalowe kadzielnice. Padaj na kolana grzeszniku i pokutuj za swoje grzechy. Otwarcie jest mocne, metaliczno-ozonowe, drażniące, nie wiem czy to ten cyprys, ale nie pachnie mi to wcale lasem, a mózg łączy je z nazwą perfum i przywołuje obraz metalowej kadzielnicy (niektórzy są zdania, że lutownicy). W tej kadzielnicy nie tli się, a porządnie kopci kościelne kadzidło, zimne, ostre, dosadne. Ozonowy akcent dodatkowo potęguje wrażenie zimna. Zapach nie jest skomplikowany i nie ma wyraźnych faz, a ewoluuje powoli i płynnie, zimny metal stopniowo łagodnieje, a całość przeistacza się w aromat kadzidlano-piżmowy, minimalistyczny i wyciszający. Doceniam jako sztukę, ale nosi się to trudno i w zasadzie nie wiem gdzie i po co.

b7c2c391-fd3e-4ee5-b6d9-29782474b2b9

Komentarze (3)

Petrorogal

w zasadzie nie wiem gdzie i po co.


Wszędzie. Świetny kadzidlak ale parametry ma miernie

theicecold

@Petrorogal szkoda, bo zapowiada się wyśmienicie.

dzikilosos

@saradonin akurat, w przeciwieństwie do Casbah, można z tym wyjść do ludzi XD

Piękne kadzidło, ale racja, nie na co dzień. Mam tylko dekancik i lubię się nim po prostu sztachnąć czasem, bez psikania

Zaloguj się aby komentować