Houbigant / Duc de Vervins L'Extreme
Duc de Vervins L'Extreme otwiera się klasycznie podanymi cytrusami, przede wszystkim bergamotą i jest to otwarcie doskonale znane z dziesiątek innych męskich perfum. Zaraz potem dołącza podręcznikowy akord fougere, czyli zielony rozmaryn, aromatyczna lawenda i charakterystyczne geranium. Kminu nie wyczuwam, choć jest on obecny w spisie nut. Tonu nadaje głównie geranium z rozmarynem na mszanej bazie, dając z bliska efekt właśnie mszany i lekko pikantny. Natomiast powstała w powietrzu bańka zapachowa jest archetypicznie męska i idealnie świeża, ale w stylistyce klasycznej, czyli roztacza aurę czystości bez skojarzeń z tanim żelem pod prysznic. Pachnie to fantastycznie, jakość składników jest znakomita, całość elegancko zblendowana i mistrzowsko zbalansowana, absolutnie nie ma nowy o zgrzytach pokroju drażniącej mnie nuty mokrego mopa charakterystycznej dla słabych fużerów pokroju At the Barber's. Zapach jest czysty, schludny i buduje wrażenie opanowania i profesjonalizmu.
Duc de Vervins L'Extreme to kwintesencja fougere, wzorzec i ideał gatunku perfum w stylu “twój stary”. Nie jest to jednak “twój stary pijany”, który w powyciąganym dresie ogląda mecz, tylko twój stary który właśnie wyszedł spod prysznica, ogolił się maszynką na żyletki jak cywilizowany człowiek i białym podkoszulku prasuje sobie równie białą koszulę, bo za chwilę zabiera matkę do teatru na Mrożka. Osoba od której mam odlewkę określiła go jako “ultimate zapach starego” i mogę się pod tym podpisać. Powiem wprost: Rive Gauche może mu potrzymać latarkę.
Żałuję tylko, że nie poznałem go wcześniej, bo ceny wzrosły dwukrotnie, a psikać trzeba dość obficie, bo choć trwałość jest bardzo dobra, to projekcja jest biurowa. Gdyby więc komuś zalegał jakiś ubytkowy flakon w rozsądnej cenie, to proszę o kontakt.
#perfumy #recenzjeperfum #smrodysaradonina
