Gūnter Czogala
Dokąd prowadzi ta droga?
Flakhelfer w Breslau, od stycznia do maja 1945
Część I
Było to w lutym 1944 roku, kiedy my, uczniowie urodzeni w 1928 roku w Gerhart-Hauptmann-Oberrealschule, która od 1935 roku nazywana była Horst-Wessel-Schule (obecna Bursa przy ulicy Jemiołowej), jako Luftwaffenhelfer – lub jak to pięknie ujęto w oficjalnym niemieckim języku urzędowym: „Skierowanie uczniów w ramach pomocy wojennej niemieckiej młodzieży do niemieckiej Luftwaffe” – powołano. Chodziliśmy do 5 klasy (Oberteria, dziś 9 klasa) i mieliśmy po 16 lat. Nasza bateria znajdowała się około 30 kilometrów od Breslau w kierunku Oppeln (Opole) w Markstädt (Jelcz-Laskowice) i była obiektem ochronnym dla nowo wybudowanego zakładu Krupp-Berta-Werke. Latem 1944 roku wraz z moim przyjacielem Hubertem Spiekenheuerem zostaliśmy skierowani do sąsiedniej baterii w Fūnfteichen (Miłoszyce), gdzie jako dowódca działa przejąłem działo. Do mniej więcej końca sierpnia pobieraliśmy lekcje szkolne od nauczyciela z podstawowych przedmiotów. Potem, gdy codzienne alarmy wymknęły się spod kontroli, został on odwołany. Ciężkie naloty bombowe na Górny Śląsk przeżyliśmy tylko marginalnie, bo formacje były tylko w zasięgu naszego wzroku, ale nie w zasięgu ostrzału. Tak więc my i fabryka pozostaliśmy bez szwanku, poza drobnymi nocnymi atakami, aż do przełamania rosyjskiego nad Wisłą w grudniu (błąd autora, powinno być w „styczniu”) i na początku 1945 roku otrzymaliśmy rozkaz zmiany stanowiska do „Festung Breslau”.
Stało się to w nocy z 20 na 21 stycznia 1945 roku. My, załoga działa przeciwlotniczego 8,8 cm „Caesar” ciężkiej Heimatflakbatterie 271/VIII siedzieliśmy w temperaturze -21 stopni na boku ciężkiego traktora, na lawecie pełnej pocisków i znajdującym się za nimi dziale. Zostawiliśmy za sobą huk rosyjskiej artylerii, ale kolumny uciekinierów toczyły się obok nas i widzieliśmy całą tą nędzę. Drogi były oblodzone, a konie miały trudności z utrzymaniem się na nogach i ciągnięciem mocno załadowanych wozów. Ciągle wozy wpadały do rowów, konie ze złamanymi nogami trzeba było dobijać, a zmarli leżeli na polach, powykręcani i sztywni, tak jak siedzieli na wozach, na których zamarzli na śmierć. Głównie starzy ludzie i dzieci, których po prostu należało zostawić na ziemi, ponieważ ziemia była zbyt zamarznięta, by ich pochować.
Pod tym wrażeniem przybyliśmy do Breslau, zakwaterowaliśmy się w fabryce słodu przy Hindenburgbrūcke (Mosty Warszawskie) i zajęliśmy stanowiska na nasypie kanału przeciwpowodziowego. Tutaj w ciągu następnych kilku dniach rozbudowywaliśmy naszą pozycję o 4 działa, podczas gdy 2 działa trafiły na Rosenthalerbrūcke (Most Trzebnicki). Wkrótce Rosjanie dotarli w zasięg naszego ognia i wspieraliśmy za pomocą wysuniętego obserwatora działania obronne naszej piechoty przed rosyjskimi atakami w rejonie Weide-Hūnern (Widawa-Psary). Pewnej nocy pod koniec stycznia pozwolono mi z przyjacielem Hubertem pojechać do domu. Zorganizowaliśmy rowery i ruszyliśmy przez miasto po zaśnieżonych ulicach. Nad miastem panowała niesamowita cisza i widzieliśmy tylko kilka osób na ulicach w rejonie Sauberbrunn (Kwaśne Źródełko, obecnie nie istnieje). Tylko zmieniliśmy bieliznę, złapaliśmy kilka butelek wina i sznapsa, a kilka godzin później wróciliśmy na swoje pozycje. Nasz sanitariusz z wielkim trudem uratował moje odmrożone uszy, ponieważ podczas jazdy w ogóle nie odczuwałem zimna. Na drugiej wycieczce, którą udało nam się odbyć w ciągu dnia w lutym, pod raz ostatni widzieliśmy nasze domy. Rosjanie dotarli już do Charlottenstrasse (ulica Krucza) i oboje obserwowaliśmy ich z domu przy Kopischstrasse (ulica Stalowa) i rogu Charlottenstrasse, gdy oni byli na rogu Grillparzerstrasse (ulica Mielecka) i Charlottenstrasse, dopóki nie uświadomiono nam mniej lub bardziej przekonująco, że nie mamy tu nic do roboty. Nasza ciekawość została zaspokojona i pojechaliśmy na rowerach, które znów były wyładowane wszelkiego rodzaju „napojami”, obok Caroluskirche (kościół Św. Karola Brometeusza) na Agathstrasse (ulica Jantarowa) do Hohenzollernstrasse (ulica Sudecka). Stamtąd przejechaliśmy przez ogródki i podwórka w kierunku Hindenburgplatz (Plac Powstańców Śląskich), do którego dotarliśmy między Hohenzollernstrasse, a Strasse der SA (ulica Powstańców Śląskich). Było wielkie zamieszanie, ponieważ poprzedniej nocy Rosjanie zdobyli schron przeciwlotniczy na środku placu i kilka małych rozbitych grup żołnierzy właśnie tu przybyło. Ze wszystkich luf strzelano z obu stron i po raz pierwszy kule świsnęły nam nad uszami, jak to się mówi. Oczywiście tutaj też przyciągnęliśmy uwagę i po potężnym świście wykorzystaliśmy uderzenie pocisku i oddaliśmy się od tego pierwszego doznania walki.

Przykładowe zdjęcie przedstawiające Flakhelfera przy dziale przeciwlotniczym FLAK 36/37 kalibru 88 mm.
Można mnie wesprzeć na Patronite:
https://patronite.pl/EchazFestungBreslau/posts
Zachęcam do wsparcia zbiórki zimowej dla ukraińskich cywilów i ZSU
https://zrzutka.pl/88d5ug
b0805fd9-229a-4a1b-97fb-8d18d2ba6173
TenTypTakMa

Będzie więcej o Festung Breslau czy to jednorazowy wpis?

Festung

@TenTypTakMa Wincyj będzie

inskpektor

W temacie Festung polecam tę książeczkę: http://www.zapomnianabiblioteka.pl/2017/09/moje-przezycia-w-festung-breslau.html . Jak ktoś dobrze nie zna Wrocławia z nazw ulic to dobrze jest mieć pod ręką mapkę Wrocławia - lepiej się wtedy czyta.

Zaloguj się aby komentować