Front Bałkański w I wojnie światowej część 13, na podstawie "Through the Serbian Campaign -The Great Retreat of the Serbian Army" By Gordon Gordon-Smith wyd. 1916


#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #VoivodePutnik


Poprzednie części pod tagiem #voivodeputnik


KIEDY stało się jasne, że Niemcy sforsowali wejście do doliny Morawy, opuściłem linię walk i wróciłem do Palanki. Szofer naszego automobilu był niezaznajomionym z okolicą i zabłądził podczas przejazdu przez niewielki las. W chwili, gdy mieliśmy się z niego wyłonić, sierżant i kilku ludzi, którzy prowadzili rozpoznanie na skraju lasu, wbiegli na środek ścieżki i dali nam znak, abyśmy się zatrzymali. Wyjaśnili nam, że zmierzamy prosto na niemieckie linie. Z pewnym trudem skierowaliśmy samochody na wąską ścieżkę i cofnęliśmy się. Długi objazd, który musieliśmy wykonać, zanim dotarliśmy do szosy prowadzącej do Palanki, zajął nam tyle czasu, że kiedy tam dotarliśmy, okazało się, że niemiecka artyleria ustawiła baterię na szczycie pasma wzgórz oddalonego o około trzy mile. Widząc dwa samochody sztabowe, natychmiast otworzyli ogień. Pierwszy pocisk wybuchł około dwieście pięćdziesiąt metrów za nami, tuż nad grupą żołnierzy. Drugi wybuchł mniej więcej pięćdziesiąt metrów za nami. W momencie, gdy spodziewałem się, że trzecim strzałem trafią w cel, wjechaliśmy w przecinkę, która ukryła nas przed wzrokiem. Tutaj zatrzymaliśmy się, aby zabrać ze sobą żołnierza, który został ciężko ranny w głowę przez pierwszy odłamek i zabraliśmy go do najbliższego ambulansu.


W drodze do Palanki poszedłem złożyć wyrazy szacunku pułkownikowi Terziczowi, dowódcy Dywizji Szumadii, w wiosce, w której założył swoją kwaterę główną. Zaprosił mnie na obiad z nim i jego sztabem, ale powiedział, że godzina zależy od tego, ile czasu zajmie jemu i jego szefowi sztabu na opracowanie planu operacji na jutro i wydanie rozkazów. Spędziłem ten czas spacerując po wiosce (której nazwa wyleciała mi z pamięci), która, jak mi powiedziano, cieszy się dumnym zaszczytem bycia największą społecznością wiejską w Serbii. Z pewnością jest jedną z najlepiej prosperujących, ale nie jest to zaskakujące, ponieważ dolina Morawy ma reputację najbardziej żyznej w królestwie. Mówi się, że jej mieszkańcy są najbogatszymi chłopami w kraju. Kwatera główna dywizji mieściła się w wiejskiej szkole. Bałagan był najbardziej demokratyczny, jaki kiedykolwiek widziałem. Wraz z pułkownikiem Terzichem, jego szefem sztabu i innymi oficerami, siedzieli podoficerowie i ludzie pełniący rolę sekretarzy i sanitariuszy. Wszyscy jedli to samo, z tą różnicą, że przy stole oficerskim podawano wino. Pułkownik Terzitch jest jednym z najsłynniejszych i najzdolniejszych żołnierzy w armii serbskiej (obecnie jest ministrem wojny), a jego dywizja, rekrutowana w dolinie Szumadii, jest równie sławna jak jej dowódca.


Podczas posiłku przekazał mi kilka szczegółów dotyczących sił atakujących jego dywizję. Składały się one z trzech dywizji: dwóch dywizji Trzeciego Niemieckiego Korpusu Armijnego, dowodzonych przez generała von Lochowa oraz 46 Dywizji Dwudziestego Trzeciego Korpusu Armijnego. Dywizjami piechoty III Korpusu Armijnego były 6. Dywizja pod dowództwem generała Meyera von Radka i 25. Dywizja Rezerwowa pod dowództwem generała von Jarrolskiego. 6 Dywizja składała się z 20, 24 i 64 Pułku Piechoty oraz batalionu „Jaeger” lub lekkiej piechoty, 3, 18 i 39 Pułku Artylerii oraz 3 Pułku Kawalerii. 25 Dywizja Rezerwowa składała się ze 168 pułku regularnego, 83 i 113 pułku rezerwowego, 13 i 25 pułku artylerii oraz 4 rezerwowego pułku dragonów. 46 Dywizja Rezerwowa, która uzupełniała siły, składała się z 214, 215 i 216 Rezerwowego Pułku Piechoty, dwóch pułków artylerii i pułku kawalerii. Został on najwyraźniej naprędce zaimprowizowany na potrzeby kampanii serbskiej, ponieważ tworzące go oddziały zostały sprowadzone z Ypres i Arras na froncie francuskim oraz z Brześcia Litewskiego na froncie rosyjskim. Pułkownik Terzitch poinformował mnie, że straty Serbów tego dnia wyniosły prawie 300 zabitych. Łącznie w trzydniowych walkach zginęło ich ponad 1200. Przewaga liczebna Niemców nad Serbami wynosiła dwa i pół do jednego. Pomimo miażdżącej przewagi wroga, Serbowie walczyli z odwagą i pewnością siebie, broniąc swoich pozycji pozycja za pozycją.


Ponieważ zależało mi na wyjeździe do Niszu, około dziesiątej pożegnałem się z pułkownikiem Terzichem i wyruszyłem do Palanki. Deszcz lał się strumieniami, a cała okolica zamieniła się w grzęzawisko. Samochód brnął po osie w błocie przez około pięć czy sześć mil, po czym zatrzymał się, całkowicie utknąwszy w błocie. Skorzystaliśmy z pomocy przejeżdżającego zaprzęgu wołów, ale nawet jego wysiłki nie zdołały ruszyć samochodu. Nie pozostało nam nic innego, jak porzucić nasz pojazd. Kilkaset metrów dalej natknęliśmy się na pusty ambulans. Wciąż był w stanie się poruszać, więc wsiedliśmy do niego i powoli oraz z trudem pokonaliśmy drogę do stacji, pokonując trzy mile w ponad godzinę. W Palance nie było pociągu, a zawiadowca stacji nie potrafił mi powiedzieć, kiedy będzie następny, ponieważ transport wojskowy praktycznie zmonopolizował linię. Telegraficzne zapytania ujawniły fakt, że nasz pociąg został odstawiony na boczny tor dwie stacje dalej, ale kiedy dotrze do Palanki, nikt nie był w stanie powiedzieć. Deszcz lał się strumieniami. Jedynym schronieniem było biuro zawiadowcy, w którym rozgrzany do czerwoności piec doprowadził temperaturę do tureckiej łaźni. Ponieważ nie spałem od trzydziestu sześciu godzin, wyciągnąłem z kąta torbę pocztową, która posłużyła mi za poduszkę, i położyłem się na podłodze. Wstawałem co godzinę lub dwie, by sprawdzić, jakie mamy szanse na ucieczkę, ale za każdym razem zastawałem ten sam monotonny korowód pociągów wojskowych przetaczających się przez stację. Dla zabicia czasu poprosiłem operatora telegrafu, by obdzwonił swoich kolegów na całej linii i w ten sposób otrzymałem najnowsze wiadomości i plotki, zwłaszcza plotki, ponieważ wydawało się, że brakuje wiarygodnych wiadomości. Słyszeliśmy, że Strumnitza jest w rękach Bułgarów, którzy wysadzili mosty po obu stronach miasta, tak że komunikacja kolejowa z Salonikami została definitywnie przerwana. Nisz wciąż znajdował się w rękach Serbów, ale szybko pustoszał, a jego mieszkańcy uciekali tysiącami. Ale Pirot wciąż się trzymał, więc natychmiastowe zajęcie Niszu nie było prawdopodobne.


Ponieważ do południa wciąż nie było śladu naszego pociągu, wraz z kilkoma francuskimi chirurgami wojskowymi postanowiliśmy udać się do wioski na lunch. Tutaj zastaliśmy wszystko w chaosie. Mieszkańcy w pośpiechu ładowali swój dobytek na wozy i furmanki i szykowali się do ucieczki. W gospodzie udało nam się zdobyć trochę jedzenia, ale musieliśmy poczekać, aż gospodarz wypakuje noże i łyżki z wozu na podwórzu, na którym znajdował się jego dobytek, przygotowany do ucieczki. Powiedziano nam, że Niemcy znajdują się zaledwie siedem mil stąd, a zajęcie Palanki spodziewane jest następnego ranka. Kiedy jedliśmy obiad, przybył posłaniec od zawiadowcy stacji, aby powiedzieć, że długo oczekiwany pociąg w końcu przyjechał i poprosić nas o pośpiech. Pięć minut później byliśmy już w drodze do Niszu. Choć odległość wynosi tylko około 60 mil, podróż zajęła nam szesnaście godzin. Pociąg był wypełniony uchodźcami, którzy uciekli z naddunajskich miast podczas bombardowania. W moim przedziale były trzy młode dziewczyny, nauczycielki w Belgradzie, które umilały sobie czas śpiewając narodowe ballady Serbii. Ich muzyka jest wyjątkowo piękna, z nutą smutku charakterystyczną dla wszystkich słowiańskich melodii.

4a785572-c3c4-4f90-81c0-88a8e37772e8
a4a56fd3-fb1d-4e3b-a0c6-6c936cd69176

Komentarze (0)

Zaloguj się aby komentować