Fascynujące
Jako pierwszy w tej przeogromnej kategorii był oczywiście MFK Baccarat Rouge 540. Naoglądalem się perfumowych influencerów z zagranicy (żeby nie było, że zza granicy). Wszyscy kochali BR540. Perfumowi influencerzy. Faceci. Niektórzy po 50-tce. Utrzymywali, że to jeden z ich ulubionych...
To było bardzo drogo jak na perfumy. Znając już starą prawdę, że Arab zrobi wszystko za 1/10 ceny, kupiłem odlewkę Lattafa Ana Abiyedh Rouge. Psiknąłem i było dziwnie. To było dla mnie coś totalnie nowego, magnetyzującego - choć odpychającego zarazem. Przedziwny zapach. Spsikałem nim firankę w pokoju i poszedłem spać. Przyśniła mi się dziwna historia. Wojna. Żołnierz (w tej roli ja) budzi się w lesie, twarzą do ziemi. Oszolomiony wstaje i widzi, że biegnie do niego z bagnetem inny żołnierz, w mocno pokrwawionym mundurze wrogiej armii. Udaje mu się jakimś cudem uniknąć śmiertelnego ciosu, a w toku walki udusić przeciwnika. Wtedy dostrzega, że to nie bagnet, tylko flakon, na ktorym widnieje napis...
Tak, właśnie. Takie gówno mi się przyśniło. Z dłoni wroga wyrwałem flakon i pośpiesznie oddaliłem się w stronę wsi. Czułem, pamiętałem, że była jakaś rzeź, przegrana bitwa. Cudem udało mi się zbiec; niewiele więcej pamiętałem. Spojrzałem na flakon w dłoni. Spod warstwy błota zmieszanego z zakrzepłą krwią oraz kawałkami liści, połyskiwały szkarłatne tony etykiety. Po zdrapaniu brudu ukazał się wiadomy napis: Baccarat itd. Rozpyliłem małą porcję zapachu w powietrze. Obolałe, wyczerpane ciało w jednej chwili jakby przestało istnieć. W tamtej chwili byłem tylko ja i ten zapach: najpiekniejszy, jaki w życiu poznałem. Zupełnie nie pasujący do śmierci, do tej przeklętej, bezsensownej wojny, którą i tak przyjdzie nam wszystkim przegrać. Pomyślałem o niej, skrytej pod jedną w wiejskich strzech, czekającej w trwodze na werdykt nocnej bitwy. Na nasz powrót. Czułem, że wieś już od dawna wie o naszej klęsce. Najpewniej wróg w tym momencie oblewał już benzyną ściany wiejskiego spichlerza by podpalić go wraz z garstką pozostałych mieszkańców, zamkniętą wewnątrz. Z tymi, którzy nie byli w stanie walczyć: kobietami, dziećmi, starcami (wtedy nie było jeszcze seniorów - ci powstaną dopiero w roku 2020, czyli jakieś 80 lat później)
Nigdy nie dałem jej czegoś tak pięknego. Siły opuszczały mnie z chwili ma chwilę. Musiałem jej to dać.
Nawet nie zdążyłem wyjść z lasu, a gdy usłyszałem, że od strony wsi biegną ludzie z psami. Znajome mi głosy mężczyzn wykrzykiwały nazwiska - a wśród nich również moje - oraz hasła typu: "znaleźć tych zdrajców", "zabić wszystkich". Zawróciłem więc i rzuciłem się do ucieczki. Nie posiadając broni, nie miałem żadnych szans na ujście z życiem. Poza tym czułem, że nie wytlumaczyłbym im, dlaczego przebrano mnie w mundur wroga i puszczono bezbronnego w okolice wioski.
Przedzierając się przez chaszcze, potykając o konary, resztką sił dostrzegłem w pewnej chwili podnoszącego się z ziemi żołnierza obcej armii. Oszołomiony, półprzytomny, spojrzał na dłoń zaciśniętą na flakonie z napisem "Baccarat". Jego mętne oczy w jednej chwili zapłonęły z przerażenia.
Byłem pewny, że nie przeżył starcia ze mną. Wyciągnąłem dłoń, żeby go uspokoić. To nie była broń; to tylko flakon cudownych perfum. Byłem w stanie oddać je, rzucić w jego stronę i odejść w swoją. Zanim zdążyłem zrobić, powiedzieć cokolwiek, on już siedział na mnie i z całej siły zaciskał stwardniałe dłonie na mojej szyi. Jego twarz. Przypominała mi kogoś. Gasnąc, zobaczyłem w niej... taaak, ciekawe kogo.
...
No tak, fascynujące jak cholera. Z czasem zacząłem rozpoznawać ten zapach na ulicy i czuć go coraz częściej. W tramwajach. W knajpach. Na weselach. W kiblach, korytarzach. Raz nawet w lesie. Raz poczułem go siedząc w kuchni na trzecim piętrze, kiedy grupa osób przechodziła pod klatką.
Fascynujące
Fascynujące, jak jeden zapach potrafi przenieść człowieka w inne miejsce. I tak samo jest ze mną: kiedy czuję Ethyl Maltol, zabieram mandżur i przenoszę się w inne miejsce.
2/10
#perfumy #recenzjeperfum

