Ehh czasami brakuje mi roboty w maku i tych czasow, kiedy moglem jesc smieciowe jedzenie za pol darmo placac za to wkurwem w pracy...
Siedzenie na drivie to byla moja specjalnosc - i mysle, ze tam z mozgu ubywalo najwiecej szarych komorek. Ja nawet nie zlicze ile razy ktos wjebal sie miedzy samochody zeby probowac zamowic w zlym miejscu. Ludzie po zjechaniu w strefe ruchu momentalnie zapominaja o tym, ze te wszystkie znaki dalej maja zastosowanie. Upominanie takiej osoby, ze zamawia sie w innym miejscu czesto wywoluje oburzenie, choc z czasem mam wrazenie, ze z tym problem byl co raz mniejszy.
OK, przypadek, kiedy stoje w okienku i ktos natychmiast podjezdza do platnosci, a nie tam, gdzie sie zamawia, to jeszcze nic wielkiego. Co innego w przypadku ludzi, ktorzy mnie nie zastali w tym okienku - bo, uwaga, pracodawca nie pozwala mi sie za bardzo opierdalac i zazwyczaj gdy nie obslugiwalem na drivie, to robilem cos innego. Niektorzy ludzie potrafili stac jakies 5 minut pod okienkiem i czekac az do nich wyjde. xD Raz mi typ nawet zrobil o to awanture, ze co ja sobie mysle.
Na drivie co drugi dzien to byl jakis dzien swira xD
#gownowpis