Dżihadysta to nie człowiek prymitywny, lecz patologicznie nowoczesny

Fundamentalizm religijny czy populizm polityczny często odwołują się do obrony tradycji lub starych wartości, jednak w rzeczywistości są całościowo produktem współczesnego świata.

Od razu uprzedzę – ten wpis wcale nie jest o dżihadzie

Dżihad jest w nagłówku, w tytule książki na którą się dzisiaj powołuję i stanowi oczywiście bieżący pretekst do tego tekstu. Ale gdy kilka lat po premierze autor książki „Jihad vs McWorld” pisał wstęp do nowego wydania żalił się na niefortunny dobór tytułu, zamiast bowiem uniwersalnego zjawiska uwaga skierowana została na islam i Bliski Wschód. Mam zresztą podobny problem, bo podteksty polityczne tego tekstu są oczywiste, a nie chciałbym żeby uwaga zamiast na istotę skierowana została na detale.

Zamiast więc próbować określić co to jest dżihad skupmy się na przeciwniku jakim jest „McŚwiat” a którego, w uproszczeniu, ten pierwszy chciałby być zaprzeczeniem

McŚwiat to oczywiście świat zglobalizowany. Globalizacja zaś nieodłącznie kojarzy się z westernizacją, czyli upowszechnieniem pewnych wzorców kulturowych powstałych w Europie Zachodniej. To przejawia się w najróżniejszy sposób, od zachodnioeuropejskiego stylu ubierania, przez hollywoodzkie filmy po liberalno-demokratyczny (albo przynajmniej go udający) system rządów.

Ma też McŚwiat swoje wartości. Przede wszystkim kieruje się logiką zysku, który w pewnym sensie zastępuje etykę. Czy wojna jest zła czy dobra? To zależy. Kiedy wojna ogranicza wymianę handlową jest zła. Ale na wojnie można też zarobić. Jeśli już doszukiwać się postawy etycznej jaka towarzyszy McŚwiatowi to jest to radykalny konsekwencjalizm – założenie, że czyny oceniać należy nie przez intencję, a przez rezultaty.

Drugą wartością jest postęp. I to rozumiany w różny sposób. Postęp techniczny, gospodarczy, naukowy. Dodajmy, że postęp mierzalny – nawet szczęście można w tej logice mierzyć tworząc indeksy na które składają się mierzalne wskaźniki takie jak długość życia, zapadalność na różne choroby czy przeciętny dochód.

No i w końcu to z czym wszystkie „mcdonaldyzacje” się najbardziej kojarzą: uniformizacja. Coca-cola powstała w aptece w Atlancie obecnie zaś można ją kupić w każdym zakątku świata, gdzie wyparła lokalne napoje (czytałem nawet, że gdzieś została wykorzystana w starych, religijnych rytuałach). Wszędzie smakuje i wygląda (prawie) tak samo. Ale są też bardziej poważne przykłady: systemy władzy pojmujemy na zachodnią modłę, doszukując się wszędzie podziału na trzy władze a w każdym organie kolegialnym podobieństw do parlamentu, obieranego zresztą w powszechnych wyborach.

Jak już wspomniałem McWorld ma swoje korzenie w Europie Zachodniej.

To tu właśnie w XVIII wieku doszło do swoistej rewolucji. Tradycyjne społeczeństwa z gospodarką opartą na rolnictwie i ludności głównie wiejskiej zaczął zastępować nowy model. Wiązał się on z gwałtowną mechanizacją i uprzemysłowieniem. Ludność ze wsi przeniosła się do miast, związani z dziedziczoną od pokoleń ziemią chłopi stawali się najemnymi pracownikami. Jednocześnie ten sposób produkcji oznaczał pojawienie się ogromnej ilości taśmowo produkowanych dóbr. Wzrost dobrobytu miał też przełożenie na kulturę niematerialną. Szybko rósł ogólny poziom wykształcenia, likwidacja analfabetyzmu umożliwiała postanie mediów masowych – codziennej prasy, później radia i telewizji a obecnie internetu.

A „dżihad”? To słowo w tym użyciu najprościej będzie opisać jako sprzeciw wobec tych zjawisk.

Skąd ten sprzeciw? Cóż może być złego w dobrobycie, demokracji liberalnej, postępie technologicznym? W pewnym sensie odpowiedź na to pytanie jest trudna, gdyż argumenty jakie można przedstawić sięgają zupełnie innych fundamentów filozoficznych niż nowoczesny „McWorld”. Trudno bowiem człowiekowi który cieszy się z tego, że nie umiera już w wieku 40 lat od zepsutego zęba zrozumieć zarzuty o utracie tożsamości i więzi społecznych.

Jednak tak to właśnie można przedstawić.

Dżihadysta – ale nie tylko dżihadysta, można za autorem (Benjaminem Barberem) mówić o „zaścianku” szuka poczucia bezpieczeństwa, którego zglobalizowany świat zapewnić mu nie może. Oczywiście nie chodzi tu o bezpieczeństwo fizyczne – przed głodem, wrogiem czy chorobami, ale bezpieczeństwo psychiczne. W społeczeństwie tradycyjnym chłop wiedział gdzie żyje, po co żyje i dla kogo żyje. Nawet Fryderyk Engels przyznawał, że średniowieczny chłop był w lepszej sytuacji niż XIX-wieczny robotnik, bo mógł znaleźć oparcie w tradycyjnych strukturach społecznych – rodzinie, społeczności wiejskiej czy parafialnej.

Fundamentalizm religijny czy polityczny daje pozory tych potrzeb zaspokojenia

Utożsamianie się z jakąś ideą daje namiastkę tożsamości, pozwala zaspokoić potrzebę przynależności do jakiejś grupy. Zjawiska te kierowane są resentymentem. Resentyment w skrócie polega na tym, że jeżeli nie potrafimy sprostać jakimś wymaganiom, to przekuwamy naszą słabość w zaletę. I tak religijny fundamentalista chętnie przedstawia siebie jako moralnie lepszego, obrońcę prawdziwych wartości i wojownika o „prawdziwą” cywilizację. Przestaje być anonimowym konsumentem na globalnym rynku, a staje się „kimś”.

Problem polega na tym, że tego typu mechanizm obronny nie jest wehikułem czasu

„Dżihadysta” nie jest okopanym w bastionie reliktem dawnej cywilizacji. Jest produktem cywilizacji współczesnej. To nie tak, że do tych ludzi postęp i nowoczesność nie dotarły. Dotarły i zostały zaabsorbowane – w bardzo patologiczny sposób. I nie chodzi mi tu wcale o takie detale jak używanie przez Hamas dronów czy rozpowszechnianie teorii spiskowych przy użyciu Twittera. To oczywiście też, ale przede wszystkim zwróćmy uwagę, że rzekomo „tradycyjne idee”, czy to chodzi o radykalizm religijny, wzorce płciowe czy modele polityczne są zdumiewająco młode i sięgają góra czasów sprzed kilku pokoleń.

Trzeba jednak podkreślić, że w starciu „Dżihad vs McWorld” nie ma starcia dobra ze złem

Barber twierdzi, że oba zjawiska stanowią ogromne zagrożenie dla demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. Dżihad, co oczywiste daje tylko namiastkę tożsamości. W rzeczywistości kryją się za nimi autorytarne struktury które ograniczając myślenie udają, że wielki, globalny świat nie istnieje. To nie ma nic wspólnego z dawną wspólnotą, bez której co prawda człowiek żyć nie mógł, ale też i która każdego ze swych członków potrzebowała. Współcześni fundamentaliści nie potrzebują obywateli współdecydujących o losach wspólnoty, tylko żołnierzy ślepo wykonujących rozkazy.

A McWorld? Mówiąc o zachodnim stylu życia nierzadko wymienia się demokrację obok wolnego rynku. Ale w demokracji jesteśmy obywatelami, a na rynku konsumentami. Wielkie korporacje nie są zainteresowane tym co mamy do powiedzenia, są zainteresowane ile mamy do wydania. Aby te pieniądze zdobyć są gotowe zaspokoić (a nierzadko nawet stworzyć i zaspokoić) każdą potrzebę. Każdą, za wyjątkiem jednej – chęci bycia czymś więcej niż dzierżycielem karty kredytowej. Trudno więc się dziwić pojawieniu „konkurencji” która spełnić to życzenie obiecuje.

-
Jeżeli podobają Ci się moje teksty możesz wrzucić mi kilka złotych do skarbonki:

https://buycoffee.to/filozofiadlajanuszy

#filozofia #filozofiadlajanuszy #revoltagainstmodernworld #izrael #islam
682c51e8-6317-43fb-8cb3-b67026aded80

Zaloguj się aby komentować