Dzięki uprzejmości @pedro_migo , któremu serdecznie dziękuję, ponownie dane mi było zasmakować rarytasów Ensar Ood. Przy tych bardziej złożonych kompozycjach znów pojawił się problem z wyłuskaniem detali, bo blend EO jest bardzo spójny i na ogólne wrażenie składa się więcej niż suma poszczególnych składowych. W każdym razie więcej nie wymyślę.
Bishara Attar
Zaciągnąłem się nad próbką: mmm, kaweczka. No i faktycznie, po aplikacji pachnie jakościową kawą, ale już z kokosem. Żeby było jeszcze ciekawiej, na drugim planie czuć dodatkowo budyń bananowy doprawiony cynamonem i goździkami. Kompozycja z pozoru dziwaczna, ale działa. Z czasem ten budyń zanika, a dzięki charakterystycznej mieszance przypraw przypomina trochę ciasteczka korzenne. I to wszystko podane na sandałowo-oudowej bazie w stylu Extra Virgo, choć może to przez kawę to skojarzenie. Świetny gourmand, naturalny i wciągający, bez typowej dla dla tego nurtu prymitywnej słodyczy.
Jamaican Ambergris
Jakie to jest dobre! Eksplozja upojnej, egzotycznej słodyczy. Szczerze? Nie mam pojęcia, czym to pachnie, trudno mi wyodrębnić zbyt wiele detali. Ogólne wrażenie to mieszanka tropikalnych owoców i egzotycznych kwiatów. W dość krótkim czasie dochodzi element kremu do opalania, który z doświadczenia wiem, że pochodzi od frangipani. Poza tym, jest słodko, nektarowo-owocowo, ale w żadnym wypadku nie ulepnie. Po dobrych kilku godzinach zapach staje się bardziej wytrawny i wtedy już wyraźnie wyczuwalna jest słona ambra. Jak normalnie słodkich perfum za bardzo nie lubię, to te są po prostu magiczne i ciągle chce się wąchać. Na wypadek wygranej w totka ląduje na wishliście.
Ottoman Ambergris Assam Sultan
Podobnie jak w Jamaican Ambergris, otwarcie pachnie słodką mieszanką egzotycznych owoców i kwiatów, tylko tym razem ciężar spoczywa bardziej na kwiatach. Znów nie wiem czym dokładnie. Zamiast kremu do opalania zapach skręca w kierunku pudrowej mimozy (i prawdopodobnie lotosu, bo ta nuta już w EO bywała i to chyba to). Pod spodem skrywa się zaś element zwierzęcy w klimacie cywety i delikatny kamforowo-mentolowy detal, a całości dopełnia baza piżmowo-ambrowa z niuansami drzewnymi. Świetna kompozycja, mniej słodka, a bardziej zachowawcza niż Jamaican, ale przez to bardziej dostojna i uniwersalna.
Oud Royale Taifi Sultani
Popisowy duet dwóch składników: oudu i piżma. Te dwa elementy dominują od nieco animalnego początku do końca. Oud jest z gatunku tych mrocznych, wytrawnie drzewny, gęsty, oleisty. Prowadzi dialog z charakterystycznie pudrowym piżmem. Kompozycję uzupełnia, a zarazem zmiękcza i wygładza róża, na początku bardzo słodka, po czym szybko łagodnieje, by z czasem znów nabrać intensywności. Niby nic odkrywczego, ale czuć, że to jest top jakość. I przez jakiś czas jest naprawdę "wow", ale po kilku godzinach wychodzi jeszcze nuta ziemista, która zaburza mi odbiór, bo nie mogę odeprzeć skojarzenia z ubrudzonymi ziemią burakami.
Santal Sultan
Zgodnie z nazwą głównym bohaterem jest eleganckie i kremowe drzewo sandałowe. Początkowo towarzyszy mu pieprzny element przyprawowy i pudrowa mimoza. Z czasem kompozycję dopełnia bardziej tartaczny akord cedrowy. Ładne perfumy, naturalne i świetnie wyważone, ale no nie wiem o czym pisać, bo to jest po prostu ekstremalnie dobrej jakości sandał, więc czuć klasę, ale nie dygnął tylko dziwnie się poczułem, co mi się zdarza przy dużej koncentracji naturalnego sandałowca, który chyba mi nie służy.
Shuyukh Attar
Pierwsze minuty są bardzo wyraziste: kwaśne, sfermentowane, z nutą wilgotnej zieleni, ale takiej zleżałej, jak gnijąca trawa z kosiarki. W krótkim czasie zapach ewoluuje do drzewno-skórzanego oudu. Uwagę zwracają dwa charakterystyczne detale: pierwszy to element gumowy przypominający dętkę lub oponę, drugi to bliżej nieokreślona delikatna owocowa słodycz (może mango?). Niby obory nie doświadczyłem, ale szczerze mówiąc, z powodu tej gumy efekt jest nieszczególnie przyjemny.
Sultan Red Rose Isparta
Otwarcie jest kwaśne: róża, kwaśne cytrusy, orientalne kadzidło. Trochę dziwna kombinacja – ta kwasowość mi osobiście przeszkadza. Róża jest słodka, marmoladowa, ale też z pewnymi niuansami zielonymi i ogrodowymi. Na szczęście cytrusy dość szybko gasną, balans się wyrównuje i robi się znacznie przyjemniej: połączenie róży z lekko animalnym oudem, które kojarzy mi się z Oud Maximus. Dodatkowo kadzidełko stopniowo ustępuje miejsca piżmu – tym razem bardzo grzecznemu – które wygładza kompozycję. Po kilku godzinach róża robi się słodsza, wręcz mam wrażenie, że malinowa, a piżmowo-drzewna baza nabiera pudrowego charakteru.
Moi faworyci to (nie wierzę, że to piszę) słodziaki: Jamaican Ambergris i Ottoman Ambergris Assam Sultan - świetne i wielowymiarowe kompozycje.
#perfumy #recenzjeperfum #smrodysaradonina
