Dobra, kończymy i daje Wam już spokój. Wjechał Taif Al Emarat GCC (Generalnie Capi Cudowne).
W otwarciu od razu pojawia się irys. Bardzo naturalny i neutralny. Nie leci w stronę mydełka, szminki ani marchewy. Podoba się dla mnie. Poza tym mój nos wyłapał coś mocno kwaśnego. Z biegiem czasu ta kwaskowatość się wygładza i mam wrażenie, że to bergamotka, która zostaje w kompozycji długo. W sensie mija 7h, a ja nadal potrafię wyłapać tę nutę bez problemu. Następnie wpada lilia cała na biało, a niedługo po niej ylang-ylang. Piękna kwiatowa słodycz równoważy się z kwaskowatością. Świetnie to zbalansowali. Nie wiem jak u Was, ale na mojej skórze te 4 wspomniane nuty grają tak, że co jakiś czas inna z nich dominuje. Po dłuższym czasie pojawia się lekka ziemistość. Jakby te kwiaty były przybrudzone, ale żeby to poczuć muszę nos przystawić bliżej ręki. W powietrzu nie mam tego wrażenia. W nutach był mech. Hmm... może to to, ale jak dla mnie nie bardzo chyba. Lawenda za to jest, ale krok za pozostałymi kwiatami. Dopełnia resztę. Wyszedł jak dla mnie bardzo uniwersalny zapach. Pudrowy, lekko słodki i przełamany cytrusem. Osobiście uważam go za unisex w każdym calu pomimo białych kwiatów i ylang-ylang. Wydaje mi się, że poza najgorętszym okresem lata dobrze by siedział cały rok. Trwałość konkret. Nie wiem jak projekcja. Ja nadal wyraźnie je od siebie czuję kręcąc się po mieszkaniu. Domyślam się, ze jest dobrze.
No i se Bahrain posiedział na pierwszym miejscu... ( ͡° ͜ʖ ͡°) GCC trafił w moje słabe punkty: irys i białe kwiaty. Będę za nim tęsknił. Kilka zdań podsumowania. Rozumiem już doskonale zachwalanie jakości. Wszystkie wąchane perfumy są świetne pod tym względem. Jakość składników, blend, wyważenie kompozycji: top. Te które mnie nie kupiły to i tak 7/10 pod względem zapachu. Szkoda tylko, że flakony brzydkie, ale w czasie testów patrzyłem na nie tylko wrzucając zdjęcie pod post. ( ͡~ ͜ʖ ͡°)
#perfumy #recenzjeperfum

