Czy macie wrażenie wypalenia w systemie, w którym obecnie żyjemy? Niby mamy wszystko, ale czy przez ten przesyt ludzie czują się szczęśliwsi?
Wiadomo, żyjemy w tym systemie od wielu lat, ale zapomniano o skutkach środowiskowych.
Myślę, że dobrą opcją jest stopniowe adaptowanie się do pewnych radykalnych zmian w przyszłości i piszę tu o samowystarczalności i niezależności. Oczekiwanie na zachowanie status quo i podążanie tą samą ścieżką, ale w zielonym odcieniu spowoduje w jednej chwili upadek z wysokiego konia. Moim zdaniem, adaptacja będzie słowem klucz w przyszłości i Ci którzy "się ogarnęli" wcześniej odczują mniejszy skutek zmian niż Ci co liczyli na "business as usual".
W polityce nazywaliby to "zrównoważonym rozwojem", ale jedynie kraje, które myślą perspektywistycznie będą najprawdopodobniej w tym kierunku dzialać, patrz: Skandynawia.
Póki w Polsce ten prlowski beton mentalny będzie istniał wśród klas politycznych tak długo dalej będziemy zaściankiem Europy, który w różnych kwestiach, zaskoczony, będzie się budzić z ręką w nocniku.
