Cleveland Cavaliers lepsi od OKC Thunder w pojedynku na szczycie NBA!
Ale nie był to mecz do jednego kosza. W trakcie 48 minut prowadzenie zmieniało się aż 30 razy. Żadnej z drużyn też nie udało się wypracować przewagi, która byłaby dwucyfrowa. To było kino, które sprawia, że w siedzisz na krawędzi swojego fotela.
Thriller, który trzymał w napięciu do ostatnich momentów, a ważne występy zaliczyli nie tylko pierwszoplanowi aktorzy, ale też ci z drugiego planu, jak choćby Ty Jerome (15 punktów), Max Strus (17 punktów i 5/6 za trzy), czy Aaron Wiggins (11 punktów).
To, jak duży postęp zrobili Cavaliers, powinno być mierzone tym, że nawet jeśli ich lider Donovan Mitchell (11 punktów i 18,8% z gry przy 16 rzutach) ma gorszy dzień, ktoś inny z zespołu bierze odpowiedzialność za wynik na siebie.
Dziś w nocy ten wysiłek był po prostu kolektywny. Evan Mobley zdobył 21 punktów (8/13 z gry). Dla Jarretta Allena reflektory wcale nie świeciły zbyt mocno, bo przyłożył 25 punktów, 11 zbiórek i rozdał 6 asyst, a wszystkie go trafione 9 rzutów pochodziło spod kosza. Darius Garland dodał 18 punktów i 7 asyst, a po meczu mówił, że wszyscy w czwórkę powinni być uznani All-Starami. To on zresztą na mniej więcej 30 sekund przed gwizdkiem sędziego zatańczył z Casonem Wallacem, by zdobyć punkty po layupie, który ostatecznie pogrzebał szanse Thunder na zwycięstwo.
I trudno się nie zgodzić. Cavs grają w tej chwili na miarę bilansu końcowego 73-9, udowadniając tym meczem, że są naprawdę najlepszym zespołem w NBA. Nie pękają, gdy Shai Gilgeous-Alexander rzuca im 31 punktów, a Jalen Williams dokłada 25 oczek. To, swoją drogą, właśnie jest problemem Oklahomy - brak innych regularnych opcji w ataku, dlatego powrót Cheta Holmgrena do gry po kontuzji powinien być mocno wyczekiwany.
W tym mocnym koszykarsko styczniu to naprawdę było widowisko na miarę play-offów.
129-122 dla Cavaliers!
#nba